Armia stała się częścią międzynarodowych sił wojskowych, a duża część żołnierzy ma za sobą realne doświadczenia bojowe. O tym, jaki jest bilans operacji w Afganistanie, jak powinno zmienić się NATO oraz o znaczeniu Polski w międzynarodowej polityce obronnej mówi dr hab. Robert Kupiecki, wiceminister obrony narodowej.
Co w kontekście międzynarodowym jest obecnie najważniejsze dla polskiej polityki obronnej?
Dr hab. Robert Kupiecki: Zagadnień ważnych, związanych z NATO, Unią Europejską, sąsiedztwem czy problemami globalnymi jest wiele, ale na pierwszym miejscu postawiłbym kompleks spraw związanych z modernizacją naszych sił zbrojnych. Zakup przez Polskę sprzętu i uzbrojenia jest dość często postrzegany przez opinię publiczną jedynie w kontekście wymagań operacyjno-technicznych i budowy zdolności. To oczywiście kluczowy czynnik w tym procesie. W transakcjach z udziałem zagranicznych podmiotów nie może być jednak mowy wyłącznie o zakupach gotowych produktów polegających na podpisaniu umowy, przelaniu środków i czekaniu na dostawy. Tam, gdzie rodzimi producenci samodzielnie nie dysponują produktem oczekiwanym przez MON, współpraca z zagranicznymi oferentami staje się konieczna dla pozyskania najlepszych rozwiązań. Chcemy jednak, aby w jej wyniku powstawały silniejsze związki obcych firm z polskim przemysłem. Proces modernizacji Wojska Polskiego dokonuje się bowiem w szerokim środowisku zagadnień przemysłowych i strategicznych. Chodzi więc, w pewnym uproszczeniu, o łączenie pozyskiwania nowoczesnych zdolności z dobrą ofertą rozwojową i produkcyjną dla polskich firm oraz umocnienie relacji z państwami, w których produkowany jest interesujący nas sprzęt.
W tych ostatnich chodzi o kierunki takie jak UE, USA i Izrael?
Kryteria współpracy na wielu kierunkach wyznacza jakość oferty, relacja szeroko pojętych pożytków i kosztów oraz wiarygodność partnera. Oczywiście państwa Unii Europejskiej, USA czy Izrael – jako dysponenci dobrych i sprawdzonych technologii – pojawiają się w kontekście naszych planów modernizacyjnych. Ale pamiętajmy, MON wspiera także poszukiwania rynków zbytu dla polskich produktów i usług. Przecież wiele państw, w różnej skali, modernizuje swoje siły zbrojne. Nasz sprzęt i doświadczenia są dla nich wartościowe.
Jakie wyzwania stoją przed Sojuszem Północnoatlantyckim w 2014 roku?
W 2014 roku kończy się misja ISAF w Afganistanie i wszyscy w NATO zastanawiają się, co dalej. Pytania dotyczą nie tylko aktywności wojskowej, ale także współpracy instytucjonalnej i szkoleniowej z rządem afgańskim. Jako organizacja będziemy musieli również zmierzyć się z wewnętrznymi wyzwaniami związanymi z utrzymaniem obecnego poziomu wyszkolenia oraz interoperacyjności sił sojuszniczych. Służą one przecież pełnemu spektrum misji NATO – także kolektywnej obronie. To olbrzymia wartość wypracowana na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat w operacjach irackiej, afgańskiej i bałkańskich. Musimy zrobić wszystko, by ten wysiłek nie poszedł na marne. To będzie też ważny fragment prac związanych ze szczytem NATO, który odbędzie się we wrześniu 2014 roku. Niezwykle istotną kwestią jest utrwalenie praktyki wspólnych ćwiczeń państw członkowskich. Polska popiera działania i programy służące temu celowi. W szerszym planie wiążą się one także z podnoszeniem wojskowej wydolności NATO. To poważne wyzwanie zwłaszcza wobec malejących w Europie wydatków wojskowych. Niezmiernie ważna będzie kontynuacja programu sojuszniczej obrony przeciwrakietowej. Łączy on bowiem współpracę z USA i nasze działania narodowe.
W Polsce odbyły się w 2013 roku najważniejsze w tym roku ćwiczenia NATO. Czy „Steadfast Jazz” to początek nowej koncepcji szkoleń sił Sojuszu Północnoatlantyckiego?
Ćwiczenia „Steadfast Jazz” należy uznać za krok w stronę nowej poafgańskiej polityki podtrzymania interoperacyjności sił NATO. To było pierwsze od wielu lat ćwiczenie dużej skali związane z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, który mówi o kolektywnej obronie sojuszniczej. Były to ćwiczenia tzw. high visibility (dużej widzialności) związane z udziałem sił realnie ćwiczących na poligonach, a nie tylko w warunkach sztabowych (czego zresztą też lekceważyć nie należy). NATO planuje już kolejne podobne przedsięwzięcie dużej skali. Odbędzie się w 2015 roku na poligonach w Hiszpanii i Portugalii. Do tego czasu będą odbywać się także w wielu państwach narodowe ćwiczenia z udziałem partnerów zagranicznych. Warto tu wymienić polskie ćwiczenia „Anakonda”, które z jednej strony certyfikują zdolności międzynarodowych komponentów do sił wielonarodowych, a z drugiej – są naszą ofertą dla partnerów regionalnych i sojuszników. Na „Anakondę” czy ćwiczenia wojsk specjalnych „Cobra” patrzymy jak na elementy wspierające rozwój zdolności bojowych sił własnych i NATO w perspektywie poafgańskiej.
Jaki będzie udział Polski w misji szkoleniowej, która ma się rozpocząć w Afganistanie po 2014 roku?
Dziś koncentrujemy się na wypełnianiu zadań związanych z misją ISAF. Tak będzie do końca 2014 r. Nowa misja NATO w Afganistanie będzie miała charakter szkoleniowy, a nie bojowy. Nie zapadły jeszcze decyzje dotyczące charakteru przyszłych zadań, czy wielkości oddziałów wystawianych przez poszczególne państwa członkowskie. Na razie w Brukseli zarysowano ogólną wizję tego, co Sojusz chciałby robić po 2014 roku. Prowadzone są negocjacje z rządem w Kabulu na temat statusu międzynarodowych sił mających stacjonować w tym państwie. Dopiero, gdy zostanie przyjęte to porozumienie, będzie można powiedzieć więcej na temat tego, jak ukształtuje się nowa misja NATO. Spodziewam się, że będzie to możliwe wiosną 2014 r. Do tej pory niewiele państw określiło ogólny poziom udziału w nowej misji.
Co nam dała misja w Afganistanie?
Bardzo wiele. Wojsko Polskie przełomu 2013/2014 jest inne niż to, które ponad dekadę temu rozpoczynało misję w Afganistanie. Możemy nasz udział rozpatrywać na kilku poziomach. W skali ogólnonatowskiej nasza armia stała się częścią międzynarodowych sił wojskowych. Myślę, że nawet w okresie zimnej wojny, poziom wzajemnej współpracy, zintegrowania sztabów i jednostek oraz kultury strategicznej NATO, nie był tak wysoki jak obecnie. To olbrzymi kapitał. Polskie siły zbrojne zdobyły w Afganistanie także cenne doświadczenia operacyjne. Duża część kadry jednostek wojskowych ma za sobą realne doświadczenia bojowe. To żołnierze, którzy przeszli test odpowiedzialności za misję i ludzi oraz test ognia. Takie wojsko stawia sobie inne wymagania niż to, które jedynie ćwiczy na poligonach. Misje, jak w Iraku czy Afganistanie, wpływają chociażby na sposób prowadzenia i program wojskowych szkoleń, wyposażenie żołnierzy czy pozyskiwany sprzęt.
A na poziomie politycznym? Często pojawiają się wątpliwości, czy było warto, bo złożyliśmy ofiarę z krwi, nie dostając nic w zamian.
Jeżeli ktoś uważa, że poszliśmy do Afganistanu po łupy, to może czuć się rozczarowany. Stawianie pytań o „cenę krwi” polskiego żołnierza jest zasadne w państwie wolnym. Ona – w najbardziej ludzkim aspekcie – przecież nie ma ceny. Takiej debaty nie należy jednak ani lekceważyć, ani też topić w emocjach. Mówiąc o powodach zaangażowania w misji ISAF, powinniśmy brać pod uwagę elementarną kalkulację strategiczną, której celem jest zapewnienie Polsce bezpieczeństwa. Jesteśmy częścią społeczności międzynarodowej, co niesie za sobą pewną odpowiedzialność. Biorąc udział w afgańskiej operacji NATO Polska wsparła też oczekiwania, że w sytuacji dotyczącej naszego bezpieczeństwa będziemy mogli liczyć na wsparcie sojuszników. Wiem, że po 12 latach przyzwyczajenia się opinii publicznej do tej retoryki, traci ona pewną ostrość. Mówiąc o fundamentach polskiej strategii obronnej, należy o niej przypominać. Dotyczy bowiem istoty rzeczy.
A z perspektywy mijającego roku, o czym warto wspomnieć? Co można zaliczyć do polskich sukcesów?
Pośród wielu innych kwestii na uwagę zasługuje aktywność regionalna Polski, zwłaszcza w Grupie Wyszehradzkiej. To także dzięki dużemu zaangażowaniu i działaniom ministra Tomasza Siemoniaka, nasza prezydencja w V4 została wysoko oceniona. Na płaszczyźnie obronnej udało się nam przekonać partnerów wyszehradzkich, że Grupa ma duży potencjał rozwojowy. Podnieśliśmy też międzynarodową „widzialność” wyszehradzkiej współpracy obronnej. Rozmawiali o niej szefowie rządów. W spotkaniach ministrów obrony V4 brali udział m.in. ich odpowiednicy z Niemiec, Francji czy Brazylii. W dyskusjach ministrów obrony UE Grupa Wyszehradzka jest wymieniana jednym tchem obok innych form współpracy regionalnej stworzonych przez państwa skandynawskie czy Beneluksu. Nasi unijni partnerzy uważają, że V4 jest inicjatywą perspektywiczną w kontekście wielonarodowych projektów wojskowych. Podobnie jesteśmy oceniani przez Amerykanów. Podczas listopadowej sesji dialogu strategicznego z USA często byłem pytany o plany Grupy Wyszehradzkiej. Polska jest bowiem postrzegana jako organizator regionalnej współpracy.
W jakich obszarach Grupa Wyszehradzka współpracuje ze sobą?
Jesteśmy na etapie budowania wspólnej jednostki wojskowej. W 2016 roku powinniśmy już mieć Wyszehradzką Grupę Bojową na potrzeby misji Unii Europejskiej. Równocześnie prowadzimy działania zmierzające do wprowadzenia większej synergii regionalnej w ramach planowania obronnego NATO. Współpraca odbywa się także na płaszczyźnie narodowej i dotyczy np. analiz związanych ze wspólnym zakupem sprzętu wojskowego. Chcemy też budować wspólną bazę szkoleniową, serwisową czy logistyczną. W ten sposób możemy obniżyć koszty związane z bieżącą działalnością wojskową. Myślę, że wkrótce będziemy mogli powiedzieć więcej o wymiernych efektach współpracy Grupy Wyszehradzkiej.
Jak ocenia Pan rezultaty grudniowego posiedzenia Rady Europejskiej poświęconej m.in. obronności? Czy uzgodnione w jej trakcie konkluzje mogą doprowadzić do usprawnienia w przyszłości Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony?
Poprawnie wskazano działania i projekty, które Unia Europejska powinna podjąć w celu wzmocnienia CSDP jako instrumentu reagowania kryzysowego. Do ich realizacji będzie potrzebna większa zgoda polityczna państw oraz zahamowanie spadku wydatków na obronność. Rada nie doprowadziła do przełomowych decyzji co do strategicznych celów rozwoju CSDP. Uzgodnione konkluzje mogą być jednak wykorzystane do usprawnienia tej polityki. Wiele zależeć będzie od tego, czy uda się zbliżyć stanowiska państw w konkretnych kwestiach: harmonijnego wykorzystania instrumentów cywilnych i wojskowych w reagowaniu kryzysowym UE, wypracowania atrakcyjnych dla państw zasad udziału w wielonarodowych projektach rozwoju zdolności obronnych, sprecyzowania zasad, na których miałaby postępować konsolidacja rynku przemysłu obronnego w całej UE.
autor zdjęć: płk Rafał Nowak
komentarze