Z sześciu możliwych punktów do zdobycia wojskowe drużyny znów wywalczyły tylko jeden. Tym razem remisowym wynikiem zakończył się mecz Kawalerii. Tomaszowianie zremisowali 1:1 z drużyną Klubu Sportowego Poświętne. Natomiast zespół Twardego Świętoszów przegrał 1:5 z Nysą Zgorzelec.
Na Stadionie Miejskim w Tomaszowie Mazowieckim kibice obejrzeli interesujące spotkanie, obfitujące w sytuacje podbramkowe. Niestety, nie wszystkie dobrze widzieli sędziowie. – Po pięknym strzale Olka Wojewódzkiego z 25 metrów piłka odbiła się od poprzeczki i spadła na murawę poza linią bramkową. Powinien być gol. Jednak inaczej ocenili tę sytuację sędziowie – mówi sierż. Piotr Mostowski, prezes Wojskowego Klubu Sportowego Kawaleria. – Sędziowie widzieli też naszego zawodnika na spalonym, gdy prawidłowo wybiegał sam na sam naprzeciwko bramkarza gości, a za to nie zauważyli, iż we własnym polu karnym piłkarz z przeciwnej drużyny odbił piłkę ręką. Zamiast karnego arbiter odgwizdał rzut wolny dla gości, gdyż uznał, że piłkę odbił nasz napastnik – dodaje sierżant.
Obie drużyny ambitnie walczyły o punkty. W trzeciej minucie po zmianie stron jeden z piłkarzy gości swoim ostrym wejściem dotkliwie poturbował bramkarza gospodarzy. Tomasz Płocki nie mógł kontynuować gry. W jego miejsce wszedł na boisko najbardziej doświadczony zawodnik Kawalerii st. sierż. Edward Adamczyk, powracający po ośmiomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Ledwie stanął pomiędzy słupkami, a musiał obronić dwa mocne strzały oddane przez piłkarzy przyjezdnej drużyny. W 66. min pierwszego gola strzelił st. szer. Norbert Duła, który celnym strzałem wykończył akcję rozpoczętą na lewym skrzydle przez Bartłomieja Kaweckiego. Wyrównującą bramkę zdobył dla gości w 77. min bezpośrednio z rzutu wolnego Damian Kraśniak.
– Szkoda straconych dwóch punktów. Zasłużyliśmy na zwycięstwo. Drużyna pokazała charakter. Nie składamy broni i będziemy walczyć o utrzymanie w piotrkowskiej klasie okręgowej – podkreśla prezes Kawalerii. W następnej kolejce wojskowi szukać będą cennych punktów w Emilinie pod Bełchatowem, a ich rywalem będzie wicelider tabeli – drużyna Zjednoczonych.
Z kolei jedenastka Twardego w ostatniej kolejce zmierzyła się z drugim zespołem w jeleniogórskiej klasie okręgowej. Na boisku w Parowej wojskowi ulegli gościom 1:5. Do przerwy Nysa prowadziła już 4:0. Honorową bramkę dla wojskowych zdobył w 85. min z rzutu karnego st. szer. Janusz Szkarapat. – W pierwszej połowie po każdym strzale gości na naszą bramkę szer. Tomasz Kowalczyk musiał wyjmować piłkę z siatki – mówi mł. chor. Władysław Sadowski, kierownik drużyny Twardego. – A mecz mógł się zupełnie inaczej ułożyć, bo zanim rywale strzelili pierwszego gola nasi zawodnicy nie wykorzystali trzech stuprocentowych okazji do zdobycia bramki – dodaje kierownik.
Świętoszowianie zagrali z wiceliderem fatalnie. Stracili punkty na własne życzenie. – O ile koszmarne błędy obrońców i bramkarza tłumaczy brak na boisku grającego trenera st. szer. Sebastiana Tylutkiego, to nic nie może usprawiedliwić nie wykończenia stuprocentowych okazji celnym trafieniem do bramki – twierdzi chorąży Sadowski. Ponownie w składzie wojskowych zabrakło kilku podstawowych zawodników. Z ławki w roli zmiennika mógł wejść tylko jeden piłkarz. – Chcemy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu. Teraz najważniejsze są zbliżające się derby gminy z Leśnikiem Osiecznica – przyznaje kierownik świętoszowskiej drużyny.
autor zdjęć: archiwum Jacka Szustakowskiego
komentarze