24 żołnierzy Królewskiej Szkoły Artylerii w Larkhill odwiedziło Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie. Obserwowali ćwiczenia polskich przeciwlotników, obejrzeli specjalistyczny sprzęt i wzięli udział w szkoleniu medycznym. – Bardzo cenimy doświadczenia polskich żołnierzy, szczególnie te dotyczące szkolenia – zaznacza mjr Robert Drapper, szef brytyjskiej delegacji.
Podoficerowie z Gunnery Career Course Royal School of Artillery w Koszalinie spędzili cztery dni. To przyszli instruktorzy, którzy odwiedzają centra szkolenia w Europie, by poznać metody szkoleniowe innych armii. – Podczas wizyty w koszalińskim centrum nasi słuchacze mogli zobaczyć, jak są szkoleni polscy żołnierze i jak instruktorzy przygotowują ich do pracy w jednostkach bojowych – mówi mjr Robert Drapper, szef brytyjskiego zespołu.
Na początek goście poznali bazę dydaktyczną Centrum Szkolenia Sił Powietrznych. Obejrzeli laboratoria i sprzęt, jakim dysponuje koszalińska jednostka, między innymi przeciwlotnicze zestawy Grom, Osa, Kub i ZSU 23-4. W Dąbkach, gdzie znajduje się baza Centrum, Brytyjczycy przyglądali się szkoleniu żołnierzy z zespołów ogniowych dywizjonów rakietowych obrony powietrznej. – Zobaczyli, jak się pracuje na przeciwlotniczym zestawie rakietowym Newa SC. Obserwowali elaborację rakiet, ich transport na wyrzutnię, a także symulację współpracy wyrzutni z kabiną naprowadzania. Pokazaliśmy porządną, prawdziwą pracę bojową – opowiada mjr Marek Jurda, starszy wykładowca Centrum.
Podoficerowie obserwowali także szkolenie żołnierzy dywizjonu rozpoznania lotniczego z Mirosławca. Ćwiczyli wojskowi ze składu 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych. – Armia brytyjska ma zupełnie inną niż nasza koncepcję obrony przeciwlotniczej. Nie ma na przykład sprzętu dalekiego zasięgu, więc ten, na przykład zestaw Kub, interesuje ich najbardziej – wyjaśnia kpt. Jarosław Barczewski, oficer prasowy koszalińskiego Centrum Szkolenia Sił Powietrznych.
W polskim systemie szkolenia Brytyjczykom podoba się także tzw. wielozadaniowość. – Na przykład strzelcy przeciwlotnicy są w stanie sami usunąć drobne awarie, zastąpić kierowcę mechanika czy udzielić pomocy przedmedycznej. W armii brytyjskiej jest to praktykowane jedynie w oddziałach specjalnych. Poza nimi każdy ma własną specjalność i na przykład w razie awarii sprzętu wzywany jest serwis – wyjaśnia mjr Jurda.
To nie pierwsza w Polsce wizyta słuchaczy z Królewskiej Szkoły Artylerii w Larkhill. Ostatnio grupa Brytyjczyków była w Koszalinie rok temu, a współpraca obu placówek trwa już 13 lat. Kpt. Barczewski podkreśla, że polski system szkoleniowy bardzo interesuje Brytyjczyków. – Zwracają uwagę na przykład na szkolenie z pomocy przedmedycznej, którego u nich nie ma, a które u nas jest integralną częścią na przykład szkolenia kursantów i żołnierzy służby przygotowawczej do NSR – dodaje kapitan.
Mjr Robert Drapper dodaje, że wymiana doświadczeń między żołnierzami ma duże znaczenie. – W dzisiejszych czasach żadna armia nie jest samotną wyspą, każda funkcjonuje w układzie wielonarodowym. Takie wizyty dużo dla nas znaczą, bardzo cenimy doświadczenia polskich żołnierzy, szczególnie te w wymiarze szkoleniowym – zaznacza.
Także Polacy odwiedzają Królewską Szkołę Artylerii. W październiku ubiegłego roku polscy żołnierze mieli okazję wizytować JtGBAD HQ – połączone stanowisko dowodzenia wojskami obrony przeciwlotniczej królewskich sił powietrznych oraz wojsk lądowych Wielkiej Brytanii. Obejrzeli bazę szkoleniową Royal School of Artillery oraz sprzęt, jakim dysponują brytyjscy przeciwlotnicy, m.in. sprzęt lokalizacji akustycznej oraz nowoczesne trenażery i symulatory do szkolenia specjalistów obsługujących przeciwlotnicze zestawy rakietowe.
Centrum Szkolenia Sił Powietrznych współpracuje też z podobnymi jednostkami w RFN, Norwegii, Holandii i Hiszpanii.
autor zdjęć: CSSP
komentarze