O wojskach Sojuszu w Polsce, możliwościach wykorzystania istniejącej infrastruktury na wschodzie kraju oraz obawach przed nową zimną wojną z wiceministrem obrony narodowej Tomaszem Szatkowskim rozmawia Małgorzata Schwarzgruber.
Czy jest Pan zadowolony z rezultatów spotkania ministrów obrony państw NATO, które odbyło się w połowie lutego w Brukseli?
Tomasz Szatkowski: Osiągnęliśmy to, co na tym etapie chcieliśmy osiągnąć. Najważniejsze jest przyjęcie dokumentu kierunkowego, który jednoznacznie rozstrzyga o trwałej obecności NATO na wschodniej flance. Ministrowie obrony z 28 państw NATO zgodzili się, że obrona wschodniej flanki powinna być oparta na odpowiedniej równowadze pomiędzy „wzmocnieniem” a wysuniętą obecnością. Wysunięta obecność nie oznacza, że będziemy tworzyć w regionie bazy na kształt tych, z jakimi mieliśmy do czynienia w latach 50. Jednocześnie jednak obecność infrastruktury i oddziałów bojowych nie może być symboliczna – muszą one być zintegrowane z planami obrony i strukturami dowódczymi w Sojuszu. Chodzi o ciągłą rotacyjną obecność oddziałów wojskowych. Zmienia się ich skład personalny, ale korzystają ze stałych elementów logistycznych, a ich aktywność jest wpisana w plany obronne i struktury dowodzenia.
Nie będzie baz, jakie są u zachodnich członków Sojuszu, ale dla rotujących się oddziałów potrzebna będzie odpowiednia infrastruktura. Będziemy ją budować?
Obecnie sprawdzamy, gdzie na wschodzie Polski pozostały nam ośrodki poligonowe czy koszarowe, które mogłyby stanowić taką bazę. Niestety, w ostatnich latach wiele tych ośrodków zlikwidowano.
W jaki sposób Polska włączy się do operacji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu?
Polskie zaangażowanie może dotyczyć głównie kwestii rozpoznania i szkolenia. Podtrzymamy także dotychczasowe formy wsparcia państw koalicji w walce z tzw. Państwem Islamskim. Konkretne decyzje w tej sprawie zapadną w najbliższych tygodniach. Nie planujemy, by nasza obecność na tamtym teatrze działań miała charakter bojowy. Nie chcemy także powrotu do czasów, gdy na zagraniczne operacje wysyłaliśmy duże kontyngenty żołnierzy, bo koszty takich dyslokacji hamują program modernizacji naszych Sił Zbrojnych i ograniczają możliwości użycia takich jednostek w kraju. Musimy także pokazać, że w kryzysie wywołanym niekontrolowanym napływem imigrantów do Europy jesteśmy solidarni z naszymi sojusznikami.
Wiadomo, że nasze starania o wzmocnienie obecności wojskowej na wschodniej flance popiera Wielka Brytania. Inne głosy dochodzą z Niemiec, np. gen. Hans Lothar Domrose stwierdził, że „wzmocnienie jest niezrozumiałe”. Czy różnice zdań wśród członków NATO nie zagrażają spoistości Sojuszu?
Jeśli założymy, że reprezentantem polityki zagranicznej Niemiec jest ministerstwo obrony, to sytuacja nie jest zła. Minister Ursula von der Leyen dobrze rozumie naszą sytuację i jest zainteresowana aktywnym wzmocnieniem przez Niemców wschodniej flanki. Na spotkaniu w Brukseli prezentowała ona postawę zbieżną z polskim stanowiskiem, także gdy chodzi o ocenę działań Rosji.
Ile dostaniemy z 3,4 mld dolarów, które Amerykanie chcą przeznaczyć na wzmocnienie obrony wschodniej granicy NATO? W amerykańskiej prasie pojawiły się informacje, że trafią one głównie do republik bałtyckich i Rumunii.
Zależy nam, aby dostać z tej sumy jak najwięcej. Trwa dyskusja na ten temat. Część z tych pieniędzy na pewno trafi do Polski. Wspieramy amerykańską obecność w państwach bałtyckich i w Rumunii, ale jednocześnie uważamy, że z wojskowego punktu widzenia nie ma sensu skierowanie wzmocnionej obecności wojskowej tylko do republik bałtyckich. Bez wchodzenia w szczegóły planowania obronnego powiem tylko, że bez wielonarodowej obecności w Polsce może być trudno o obronę państw bałtyckich.
Pierwszą reakcją Moskwy było stwierdzenie MSZ Rosji, że wzmacnianie wschodniej flanki NATO służy destabilizacji. O nowej zimnej wojnie mówił podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium premier Dmitrij Miedwiediew. Jak rozmawiać z Rosją?
Na pewno nie z pozycji słabości. Nie będziemy blokować rozmów z Rosją, jeśli zostanie wzmocniona wschodnia flanka i o ile w ramach tych rozmów będziemy mówili też o Ukrainie. Ważne jest także wzajemne zaufanie oraz wzajemne informowanie się o ćwiczeniach i ruchach wojsk, także o obecności broni nuklearnej. Tymczasem nie wiemy dziś, jak duże są rosyjskie taktyczne siły nuklearne i jak są one rozmieszczone, włączając w to Kaliningrad.
Czy na warszawskim szczycie NATO jest planowane spotkanie z Rosją?
Rozmawiamy o podjęciu takiego dialogu, o tym na jakim forum i na jakim poziomie miałby się on odbyć.
Cała rozmowa z wiceministrem obrony narodowej Tomaszem Szatkowskim w marcowym numerze miesięcznika „Polska Zbrojna”.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze