Żołnierze z 3 Amerykańskiej Dywizji Piechoty oraz z 10 Brygady Kawalerii Pancernej przez dwa miesiące ćwiczyli na poligonie w Żaganiu. Stuosobowa grupa bojowa miała do dyspozycji czołgi Abrams, transportery Bradley oraz bojowe wozy piechoty. – To były zajęcia sprawdzające możliwości prowadzenia działań taktycznych – mówi kpt. Tomasz Speina, oficer łącznikowy.
Amerykańska kompania Dark Knights naciera na przeważające siły przeciwnika. Czołgi Abrams M1 prą do przodu, wzbijając tumany kurzu. Trwa bitwa. Słychać wystrzały. Sojusznikom nie udaje się jednak przełamać silnej obrony przeciwnika. Kpt. Colin Baggs wydaje rozkaz i do natarcia ruszają transportery opancerzone Bradley oraz polskie bojowe wozy piechoty.
Dwa kilometry dalej operator bezzałogowego statku powietrznego obserwuje na monitorze działania żołnierzy. Właśnie rozpoczęli oni szturm na budynki, w których przeciwnik zorganizował obronę. Nagle z głośnika radiostacji słychać wezwanie pomocy medycznej. Jeden z amerykańskich żołnierzy został ranny. Do akcji ruszają medycy. Mimo silnego ostrzału załoga transportera opancerzonego M113 z symbolami czerwonego krzyża dociera do poszkodowanego. Pancerna sanitarka bezpiecznie ewakuuje rannego z pola bitwy.
Bitewny epizod zakończył polsko-amerykańskie szkolenie, które trwało na poligonie w Żaganiu od początku lipca. Wzięła w nim udział stuosobowa grupa bojowa w sile kompanii z 3 Amerykańskiej Dywizji Piechoty oraz pluton zmechanizowany z 10 Brygady Kawalerii Pancernej.
Film: Bogusław Politowski/ portal polska-zbrojna.pl
Z Anakondy do Świętoszowa
Wcześniej Amerykanie uczestniczyli w manewrach „Anakonda ’16” na poligonie w Drawsku, a po ich zakończeniu przejechali do Świętoszowa. Tu najpierw szkolili się według własnego programu. W dzień i w nocy prowadzili strzelania z broni indywidualnej i pokładowej oraz z armat czołgów Abrams. W tej fazie ćwiczyły głównie podstawowe komórki pododdziału – załogi, sekcje, obsługi. W kolejnej, już w sierpniu, Amerykanie zgrywali plutony oraz trenowali ich współdziałanie w ramach całej kompanii. I właśnie na tym etapie z amerykańskimi wojskowymi zaczęli ćwiczyć Polacy. A konkretnie pluton zmechanizowany z 10 Brygady Kawalerii Pancernej, dysponujący pięcioma bojowymi wozami piechoty. To pluton, który razem z całym batalionem zmechanizowanym 10 Brygady od stycznia 2017 roku wejdzie w skład Sił Zadaniowych Bardzo Wysokiej Gotowości NATO (Very High Readiness Joint Task Force), czyli tzw. szpicy Sojuszu.
Z kolei amerykański pododdział, który w strukturach swojego batalionu funkcjonuje jako pancerny, podczas pobytu w Polsce został przeformowany w grupę bojową. Składała się ona z dwóch plutonów pancernych wyposażonych w dziesięć czołgów Abrams M1 i jednego plutonu zmechanizowanego z ośmioma transporterami opancerzonymi typu Bradley. Grupa miała także niewielkie pododdziały wsparcia (m.in. saperów) oraz komponent logistyczny.
Certyfikacja z udziałem Polaków
– Były to zajęcia sprawdzające wyszkolenie sojuszniczego pododdziału i jego zdolność prowadzenia różnych działań taktycznych – wyjaśnia kpt. Tomasz Speina, oficer łącznikowy pomiędzy dowództwem amerykańskim i polskim dowództwem 10 Brygady. Kapitan dodaje, że według naszych norm, była to tzw. certyfikacja pododdziału, którą przeprowadzał zespół amerykańskiego dowództwa batalionu. St. sierż. Mark Martin, podoficer w amerykańskim pododdziale, zapewnia, że szkolenie było bardzo efektywne, a polscy żołnierze „zaprezentowali wysoki poziom profesjonalizmu, zaangażowania i umiejętności”. – Współpraca w działaniach taktycznych i szkoleniowych przebiegała bardzo dobrze – ocenia amerykański podoficer. Dostrzega on jednak konieczność doprowadzenia do kompatybilności sprzętu z tym, którego używają sojusznicy, m.in. z zakresu łączności. Jako przykład podaje bojowe wozy piechoty, które nie mają radiostacji do nawiązywania łączności ze sprzętem amerykańskim, co utrudnia kierowanie walką.
Dobrą opinię o polskich żołnierzach i współpracy z nimi ma dowódca amerykańskiego pododdziału kpt. Colin Baggs. Amerykanin przekonywał, że „zmechanizowanymi dowodzi mu się równie dobrze jak własnymi podwładnymi”. – Moi żołnierze nauczyli się bardzo wiele podczas współpracy z Polakami na ćwiczeniach „Anakonda ’16” i teraz na żagańskim poligonie – podkreślał kpt. Baggs. Oficer, który w Polsce był już kilkakrotnie, a jesienią ubiegłego roku spędził trzy miesiące w Żaganiu, uważa, że to dokonały poligon do ćwiczeń. – To trudny, piaszczysty teren, więc z punktu widzenia szkoleniowego jest dobry. Im żołnierze mają trudniej, tym więcej mogą się nauczyć – wyjaśnia oficer.
Współpracę polsko-amerykańską chwali również polski dowódca plutonu por. Łukasz Stelmasiak. Według niego, żołnierze z obu państw są na podobnym poziomie wyszkolenia. – Oni mają lepszy sprzęt, my mamy lepsze procedury. Na przykład potrafimy zorganizować lepsze punkty kontroli na drogach i dokładniej przeszukiwać pojazdy, co zapewnia większe bezpieczeństwo w terenie, w którym działamy – zauważa polski oficer.
Pobyt żołnierzy amerykańskich w Świętoszowie zakończy się w połowie września. Zaraz po ćwiczeniach certyfikujących rozpoczęli oni przygotowania do powrotu do bazy w Niemczech. Sprzęt zostanie wysłany transportem kolejowym.
Wkrótce po wyjeździe żołnierzy US Army do Świętoszowa przyjedzie niemiecka kompania pancerna z czołgami Leopard 2A5, która na poligonie pozostanie do grudnia. – Jesteśmy zadowoleni z tak intensywnego sojuszniczego szkolenia. Nasi dowódcy szczebla taktycznego uczą się działania w strukturach międzynarodowych. Takie szkolenia pozwalają doskonalić procedury NATO, a także szlifować język – podsumowuje gen. bryg. Maciej Jabłoński, dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej.
autor zdjęć: Bogusław Politowski
komentarze