W Kosowie, Macedonii czy Bośni i Hercegowinie retoryka wojenna jest używana na co dzień przez polityków. Podsycanie lęków stało się na Bałkanach skuteczną metodą uprawiania polityki. O tym, dlaczego rządzący nie rozwiązują problemów, lecz tworzą nowe, pisze Robert Sendek, specjalista zajmujący się sprawami bezpieczeństwa na Bałkanach.
O tym, że człowiek lubi się bać, najlepiej wiedzą miłośnicy thrillerów. Emocje wywołane strachem można jednak wykorzystać nie tylko w filmie, lecz także w polityce. Dziś co prawda nie da się już rządzić, stosując jedynie przemoc, czyli tak, by ludzie podporządkowywali się władzy z powodu lęku. Doskonale można jednak wykorzystać w polityce obawy i fobie, prawdziwe bądź urojone. Nader liczne wypowiedzi polityków z Bałkanów wskazują, że w tym regionie podsycanie lęków stało się jedną ze skuteczniejszych metod wpływania na zachowania wyborców.
Pół biedy, jeśli mówieniu o zagrożeniach towarzyszą konkretne działania służące zmniejszeniu niebezpieczeństwa czy też rozwiązaniu określonych problemów. W takiej sytuacji bowiem strach może działać mobilizująco i stanowić motywację do konstruktywnego działania. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy politycy próbują wywoływać w społeczeństwie lęk po to, by nim zarządzać, jednak nie z korzyścią dla całej wspólnoty, lecz dla siebie lub swojej partii. Czym zatem politycy na Bałkanach straszą swoich wyborców?
Więcej o tym, jak bałkańscy politycy wpływają na wyborców, wykorzystując lęki i fobie społeczne, w lutowym numerze „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: VETËVENDOSJE
komentarze