Zabezpieczają przeprawy wodne, asekurują żołnierzy, a w razie awarii – pomagają wydobyć pojazdy, które utkną pod wodą. Podczas ćwiczenia „Dragon ’17” wojskowi z 2 Batalionu Saperów i 5 Pułku Inżynieryjnego stacjonują w okolicach Drawska Pomorskiego. Razem z nimi współdziałają nurkowie z Litwy.
Na ćwiczenia zgrywające 2 Batalion Saperów i 5 Pułk Inżynieryjny przyjechało czterech saperów z batalionu inżynieryjnego im. Juozo Vitkausa z Kowna. To jedyni nurkowie w litewskich wojskach lądowych. – Bardzo się cieszymy, że możemy współpracować z naszymi kolegami z Polski, to świetnie wyszkoleni saperzy – mówi sierż. Mantas Didziulis z litewskich sił zbrojnych. – Polskie procedury nurkowe nie różnią się od naszych, więc pod wodą nie mamy problemów, nawet jeśli nurkujemy w parach mieszanych – dodaje.
Polsko-litewskie ćwiczenie rozpoczęło się w ubiegłym tygodniu. Najpierw nurkowie wymieniali się doświadczeniami, porównywali konfigurację sprzętu, w jakim schodzą pod wodę, a także ćwiczyli procedury związane z poszukiwaniem i wydobywaniem zatopionych przedmiotów. Jednak podczas manewrów ich głównym zadaniem jest zabezpieczanie przepraw ciężkiego sprzętu. Najbliższa akcja odbędzie się jutro nad jeziorem Zły Łęg na poligonie w Drawsku. – Razem z Litwinami będziemy wchodzili w skład grupy ratunkowo-ewakuacyjnej – mówi plut. Przemysław Bunikowski z 2 Batalionu Saperów. – Jeśli podczas przeprawy, któryś z pojazdów ulegnie awarii, to naszym zadaniem będzie ewakuacja jego załogi, a także podczepienie liny, za pomocą której będzie można go wydobyć – dodaje.
Choć procedury litewskie i polskie nie różnią się, to żołnierze korzystają z innego sprzętu. Polacy używają podczas nurkowania m.in. zestawów Nurpak 03, które składają się z twinsetu, czyli dwóch połączonych ze sobą dziesięciolitrowych butli, skrzydeł wypornościowych, a także tzw. suchych skafandrów. Natomiast Litwini nurkują z pojedynczą, 18-litrową butlą. – Podczas nurkowania, każdy żołnierz korzysta z dwóch automatów oddechowych. Nasze podłączamy do dwóch oddzielnych zaworów, a Litwini oba mają podłączone do jednego – opowiada sierż. Wiaczesław Rubacha z 5 Pułku Inżynieryjnego. – Gdyby jeden automat zamarzł pod wodą, my moglibyśmy skorzystać z drugiego, ale koledzy z Litwy musieliby wynurzyć się ze wzburzonym automatem – wyjaśnia podoficer.
Film: Biuro prasowe ćwiczeń „Dragon 17”
Żołnierze ćwiczą wspólnie w Jeziorze Głębokim w okolicach poligonu. Dwa razy dziennie schodzą pod wodę na około godzinę i wykonują tam prace podwodne. Za każdym razem schodzą parami, a nad ich bezpieczeństwem na powierzchni czuwa kierownik nurkowania. – Gdyby któryś z nurków wynurzył się i zasygnalizował, że coś się stało pod wodą, mam minutę, aby zareagować. Dlatego przez cały czas trzymam koło siebie sprzęt nurkowy – mówi sierż. Rubacha. Zaznacza także, że względy bezpieczeństwa to podczas ćwiczenia priorytet. Planując miejsce zanurzenia, saperzy muszą brać pod uwagę to, czy nieopodal jest droga oraz jak daleko znajduje się komora dekompresyjna. Czas dojazdu do niej nie może być dłuższy niż godzina. – Całe szczęście my dysponujemy własną, mobilną komorą dekompresyjną. Litwini nie mają takiej komory i w razie jakiejkolwiek niebezpiecznej sytuacji muszą korzystać z państwowej opieki zdrowotnej – dodaje.
Komora dekompresyjna, którą saperzy przywieźli na ćwiczenia to zbiornik ciśnieniowy umożliwiający kompresję i dekompresję nurków. – Napompowany na powierzchni balon na głębokości 10 m, z uwagi na dużą zmianę ciśnienia, skurczy się o 50 procent. Tak samo dzieje się z naszym organizmem, dlatego bardzo ważne jest, aby wynurzać się w sposób kontrolowany – mówi plut. Marcin Kiliński z 2 Batalionu Saperów. – Gdyby nurek wynurzył się w sposób niekontrolowany albo spędził zbyt dużo czasu na głębokości, od razu trafiłby do komory, gdzie rozpocząłby leczenie – dodaje.
Komora saperów, nazywana przez nich „sercówką” jest tak skonstruowana, że chory może w niej przebywać nawet tydzień. W środku znajdują się leżanki, a także maski, przez które chorym podaje się tlen. Jest także specjalna śluza, przez którą podaje się posiłki, nie zmniejszając ciśnienia wewnątrz komory. Dzięki specjalnym kamerom zachowanie pacjenta jest stale monitorowane, a kontakt z nim umożliwia radiotelefon.
Jak podkreśla Kiliński, nurkowie przywiązują dużą wagę do warunków bezpieczeństwa, więc komora nigdy nie była wykorzystana do ratowania komuś życia. Ale nie oznacza to, że nie bywa używana. – W komorze często przeprowadzamy nurkowania treningowe. Profilaktycznie „nurkują w niej” marynarze, piloci oraz… załogi czołgów. – Przecież czołgi przejeżdżają pod wodą, nawet na głębokości 5 m, dlatego w naszej komorze sprawdzamy, jak czołgiści reagują na zmianę warunków i czy są gotowi do tego działania – zaznacza podoficer.
W litewskich siłach zbrojnych poza wojskami lądowymi, kilkunastu nurków służy w marynarce wojennej, a kilkudziesięciu w wojskach specjalnych. Wszyscy kształcą się w wojskowym centrum szkolenia w Kłajpedzie.
autor zdjęć: st. kpr. Daniel Chojak
komentarze