moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Przelot z sercem na pokładzie

Loty w ramach „Akcji Serce” są dla nas szczególnym wyzwaniem. Wiemy, że swoją pracą pomagamy uratować czyjeś życie – mówi kpt. pil. Dominik Kłodziński z 8 Bazy Lotnictwa Transportowego. Żołnierze wykonują loty na rzecz polskiej transplantologii od wielu lat. Narządy do przeszczepu na pokładzie wojskowych samolotów przewożą załogi z Balic, Powidza i Gdyni.

Polscy piloci, wykonując zadania w ramach „Akcji Serce”, w 2017 roku spędzili w powietrzu ponad 120 godzin. W tym czasie zrealizowali 34 misje lotnicze. – To był bardzo intensywny rok, o czym świadczą statystyki. Dla porównania: w 2016 roku mieliśmy 11 misji w ramach akcji „Serce”, co zajęło w sumie niemal 50 godzin – mówi kmdr por. Czesław Cichy, rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.

W ubiegłym roku samoloty dla „Akcji Serce” czterokrotnie poderwały załogi Bryz z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdyni, pięć razy piloci z 33 Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu, i aż 25 razy z narządami do przeszczepu lecieli piloci 8 Bazy Lotnictwa Transportowego z Balic.

Wieziemy życie

Kapitan pilot Dominik Kłodziński z 8 Bazy Lotnictwa Transportowego w swojej karierze lotniczej kilkanaście razy podrywał samolot dla „Akcji Serce”. Ostatnie dwa loty wykonał w grudniu 2017 roku. – Miałem to szczęście, że dwa razy w grudniu leciałem z lekarzami po narządy do przeszczepu. Raz lądowaliśmy w Gdańsku, raz w Katowicach – wspomina. Swój pierwszy lot dla transplantologii wykonał ponad dziesięć lat temu. Wtedy na pokład An-26 zabierano nie tylko lekarzy, lecz także karetki.

Kapitan Kłodziński spędził w powietrzu ponad 4200 godzin, pilotował samoloty MiG-21, An-26, a od 2009 roku jest pierwszym pilotem C-295M. Czy tak doświadczonemu pilotowi towarzyszą emocje podczas „Akcji Serce”? – Oczywiście, tak – odpowiada bez wahania. – To zadania, które mają jasno określony cel, a jest nim ludzkie życie. Do takich misji nie trzeba być dodatkowo zmotywowanym. Każdy wie, że lecimy, by ratować czyjeś życie.

Pilot przyznaje, że loty na rzecz polskiej transplantologii nie należą do łatwych. Zadania wykonuje się w dzień i w nocy, w dni powszednie i świąteczne. A plany lotników często są zmieniane przez pogodę. – Tak było w grudniu. Podczas pierwszej misji mieliśmy lądować w Malborku, ale ponieważ prognozowano opady śniegu, a tam na lotnisku nie było odladzarki, musieliśmy zmienić plan lotu i posadzić maszynę w Gdańsku. Po kilku godzinach, gdy lekarze wrócili na pokład z narządami do przeszczepu, wystartowaliśmy w stronę Katowic. Ale i tam pogoda się pogorszyła, więc lądowaliśmy w Krakowie. A stamtąd do Katowic medycy pojechali już karetką – relacjonuje.

W ostatniej „Akcji Serce” w 2017 roku uczestniczył również kpt. Kłodziński. Oficer opowiada, że cała załoga na balickim lotnisku zameldowała się o północy 21 grudnia. Po dwóch godzinach przygotowania do lotu piloci wystartowali w stronę Warszawy, gdzie czekali na nich transplantolodzy, tzw. zespół pobraniowy. Piloci przewieźli lekarzy do Katowic, skąd ci karetką ruszyli do dawcy, do szpitala w Bielsku-Białej. – Po czterech godzinach wróciliśmy z Bielska z sercem. Musieliśmy jak najszybciej dotrzeć do Warszawy, gdzie na nowy narząd czekał już biorca. Po całej akcji do Balic dotarliśmy przed 10 rano – wspomina. – Cały trud wynagrodził nam później jeden esemes, którego dostaliśmy od lekarzy: „21-letnia dziewczyna dostała nowe serce. Operacja się udała!”.

Komandor podporucznik pilot Jarosław Jastrzębski z gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej tylko w ubiegłym roku dla „Akcji Serce” latał cztery razy, a w sumie wykonał kilkanaście tego typu zadań. W armii służy od 27 lat, a za sterami wojskowych samolotów spędził ponad 3 tys. godzin. – Latanie daje pilotom ogromną satysfakcję. Dla nas to coś więcej niż praca, to często sens życia. Ale „Akcja Serce” to zupełnie wyjątkowa sprawa. To swego rodzaju wisienka na torcie – mówi kmdr Jastrzębski. – Podczas takich zadań widać, że nasza praca służy innym, że pomagamy ratować życie. Oficer w ubiegłym roku dla „Akcji Serce” latał do Katowic, Szczecina, Poznania i Warszawy. – Ale proszę pamiętać, że dla transplantologii pracują nie tylko piloci. W zadania te angażują się żołnierze różnych specjalności, od techników pokładowych, personelu naziemnego przez kontrolerów ruchu lotniczego. Od nich wszystkich zależy powodzenie całej misji – podkreśla.

Ważny jest czas

Każdego dnia w jednostkach lotniczych dyżuruje jedna załoga: dwóch pilotów i technik pokładowy. Procedura jest uruchamiana wówczas, gdy służby operacyjne otrzymują informację, że potrzebny jest samolot, by przetransportować narządy do przeszczepu. Na poderwanie maszyn załogi mają nie więcej niż cztery godziny. Loty w ramach „Akcji Serce” traktowane są priorytetowo. Przelot otrzymuje status „hospital”, co oznacza, że załoga ma pierwszeństwo w kołowaniu, startowaniu i lądowaniu.

Pierwszy lot dla transplantologii wojsko wykonało w 1985 roku. Wówczas doc. Zbigniew Religa poprosił gen. broni Józefa Użyckiego, ówczesnego szefa Sztabu Generalnego, o pomoc w dostarczeniu drogą lotniczą serca do przeszczepu. Dawca był w Szczecinie, a pacjent czekał na nowe serce w klinice w Zabrzu. Ze względu na dużą odległość i ograniczony czas lekarze mogli przetransportować serce jedynie drogą lotniczą. Szef SGWP wydał zgodę, a inauguracyjna akcja odbyła się w listopadzie 1985 roku. Pierwszą umowę na nieodpłatne świadczenie przez wojsko usług transportu lotniczego dla polskich ośrodków transplantacyjnych podpisano trzy lata później. Loty humanitarne otrzymały wówczas umowną nazwę „Akcja Serce”, choć lotnicy przewożą także inne narządy.

Do 2010 roku loty humanitarne wykonywały nieistniejące już dziś: 36 Pułk Lotnictwa Transportowego z Okęcia oraz 13 Pułk Lotnictwa Transportowego z Balic. Obecnie w zadaniu tym specjalizują się 8 Baza Lotnictwa Transportowego w Krakowie, 33 Baza Lotnictwa Transportowego w Powidzu i Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdyni. Akcje są prowadzone na podstawie porozumienia MON i Ministerstwa Zdrowia na rzecz siedmiu ośrodków medycznych. Najwięcej „Akcji Serce” lotnicy wykonali w latach 90. Wtedy naloty wynosiły nawet 200 godzin rocznie. W latach 2010–2014 było to średnio po 12 lotów rocznie, trwających około 35 godzin. W 2015 roku wykonano 15 lotów (około 63 godzin), w 2016 roku –10 przelotów (47 godzin), a w 2017 roku – 11 zadań (około 50 godzin).

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: kpt. Maciej Nojek

dodaj komentarz

komentarze


Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
 
Na zawsze w naszej pamięci
Wielofunkcyjna koparka dla saperów
Mistrzyni Uniwersjady z „armii mistrzów”
Bezpieczeństwo jest najważniejsze
Nie walczymy z powietrzem
Z życzeniami na 105. urodziny powstańca warszawskiego!
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Bezpieczeństwo na Bałtyku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Hub w Rzeszowie pod parasolem ochronnym
Najnowsze Abramsy dla polskiej armii
To nie mogło się udać, ale…
Generacje obok siebie
Symulator w nowej odsłonie
Szef MON-u spotkał się z wojskowymi dyplomatami
Dziki zachód na wschodzie II RP
Morze ruin, na których wyrosło życie
Premier: bezpieczeństwo przede wszystkim!
Żołnierze WOT-u z Wrocławia u kombatantów z Armii Krajowej
Znaki do zmiany. Ze względu na tradycję i bezpieczeństwo
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
Rozgryźć Czarną Panterę
Kwalifikacja po raz szesnasty
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Najtrudniej utrzymać się na szczycie
Dzieci ze Stronia Śląskiego mają nowe przedszkole
Spotkanie Grupy E5 w Polsce
Wojsko gra z WOŚP-em
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Statuetki Benemerenti przyznane po raz trzydziesty
Zmiany w prawie 2025
Czworonożny żandarm w Paryżu
NATO rozpoczyna nową operację na Bałtyku
Granice są po to, by je pokonywać
Trump ogłasza złotą erę Ameryki
„Cel Wisła”, czyli ku starciu cywilizacji
Kluczowy partner
Polska w gotowości
„Popcorny” niemile widziane
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Siedząc na krawędzi
Latamy, kochamy to i jeszcze nam za to płacą!
Zawiszacy na ratunek
Lotnicy i Bayraktary z misją w Turcji
„Feniks” rozwija skrzydła w Stroniu Śląskim
Umowa dla specjalistów z Grudziądza
Roboty w Fabryce Broni „Łucznik”
Ratownicy pod presją czasu
Trenuj jak żołnierz
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Polska Zbrojna” dla Orkiestry
Synteza, czyli cios w splot słoneczny Rzeszy
Turecki most nad Białą Lądecką
Z misją wracają do Rumunii
Żołnierze usuwają zniszczone przez wodę budynki
Starty na medal w short tracku, biegach narciarskich i snowboardzie
Wojsko potrzebuje lotnisk
Snowboardzistka z „armii mistrzów” najlepsza na stoku w Scuol
Na zagraniczne kursy razem z rodziną?
Atak na cyberpoligonie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO