Wojna nauczyła mnie nie tylko walki, ale pokazała także, że trzeba zrobić wszystko, by zapewnić cywilom bezpieczeństwo. Doświadczenia i umiejętności ze służby chcę wykorzystać w budowaniu nowych jednostek wojsk obrony terytorialnej – mówi płk Grzegorz Kaliciak, dowódca 6 Mazowieckiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej, uczestnik misji w Iraku i w Afganistanie.
Skąd decyzja o odejściu z 17 Brygady Zmechanizowanej? W wojskach operacyjnych nie było już dla Pana miejsca?
Płk Grzegorz Kaliciak: Miejsce może i było, ale szczerze mówiąc od lat nie dostałem żadnej nowej propozycji, a taka nadeszła z WOT. Postanowiłem więc spróbować, zwłaszcza że wiązało się to z awansem służbowym. Dla oficera ścieżka rozwoju zawodowego jest bardzo ważna, a wydajność pracy zwiększa się, gdy wiadomo, co nas czeka na poszczególnych etapach służby. Przełożeni podeszli do mojej decyzji ze zrozumieniem. 17 Wielkopolska Brygada Zmechanizowana to mój matecznik, spędziłem w niej 17 lat i bardzo wiele zawdzięczam ludziom, z którymi tam służyłem.
Od stycznia stoi Pan na czele 6 Mazowieckiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej.
Dowodzenie 6 BWOT przejąłem od płk. Tomasza Białasa, który dostał nowe zadanie i buduje struktury WOT na Śląsku. Choć nadal służę z biało-czerwoną flagą na ramieniu i jestem częścią Wojska Polskiego, to muszę przyznać, że wiele się w moim życiu zmieniło. Służba w WOT ma inną specyfikę. Buduję teraz zupełnie nowy zespół, zaczynam tworzyć wszystko od nowa. No i zmieniło się moje życie prywatne. Zostałem tak zwanym „słoikiem”, który – jeśli tylko może – to na weekendy wraca do rodziny w Lubuskiem.
Co poza awansem skłoniło Pana do przejścia do WOT-u?
Oczywiście awans ma znaczenie, choć nie nadrzędne. Przede wszystkim chciałem podjąć się nowych wyzwań. Inna rzecz, że obecna sytuacja geopolityczna skłania do poważnej refleksji nad bezpieczeństwem naszego kraju. Może zabrzmi to patetycznie, ale gdy byłem w Iraku czy Afganistanie widziałem, czym jest wojna. Zobaczyłem też, jaki ona ma wpływ na cywilów, którymi tam mało kto się przejmuje. I właśnie w tym aspekcie duże nadzieje pokładam w wojskach obrony terytorialnej. Gdyby taki konflikt wybuchł w Polsce, to WOT zajęłyby się obroną ludności cywilnej. Doświadczenie, które zdobyłem na różnych stanowiskach mogę teraz spożytkować właśnie do budowy bezpieczeństwa cywilów. I nie myślę tu wyłącznie o działaniach wojennych, ale także o pomocy w sytuacjach kryzysowych.
Cztery razy wyjeżdżał Pan na misje w Iraku i Afganistanie. Obserwował Pan sposoby walki rebeliantów. Jak można wykorzystać te doświadczenia w szkoleniu terytorialsów?
Tu trzeba spojrzeć szerzej, nie tylko na taktykę samych rebeliantów, a na specyfikę wojny hybrydowej. Na misjach zrozumiałem, jak ważne jest nawiązywanie relacji z miejscową ludnością i wtapianie się w tłum. To daje przewagę w walce. Tak samo jest z doskonałą znajomością terenu, w którym się walczy. W Iraku mieliśmy mapy i GPS-y, ale to przeciwnik dyktował warunki, bo doskonale poruszał się w terenie. I chciałbym właśnie, by żołnierze WOT-u byli specjalistami w swoim środowisku. Aby dobrze znali teren, z zamkniętymi oczami wiedzieli, gdzie znajdują się strategiczne obiekty, np. elektrownie, węzły kolejowe czy stacje uzdatniania wody. Taka wiedza pomoże walczyć, gdyby kiedyś doszło na naszym terytorium do konfliktu zbrojnego. Poza tym ze względu na lokalny charakter pododdziałów WOT-u, terytorialsi zawsze będą w pobliżu i w gotowości.
W 2004 roku dowodził Pan polskimi żołnierzami podczas obrony City Hall w Karbali. Uznaje się, że to największa bitwa Polaków od czasów II wojny światowej. Czuje się Pan bohaterem?
Absolutnie nie! Rzeczywiście odnieśliśmy tam wielkie zwycięstwo i co najważniejsze wyszliśmy z tej walki cało. Ale nie przypisuję sobie sukcesów z Karbali, to był wysiłek wszystkich żołnierzy, którzy tam walczyli, dlatego chciałbym, aby każdy z nich został odznaczony. Chociaż od tamtych wydarzeń minęło 14 lat, do tej pory tak się nie stało.
Czy 6 Mazowiecka Brygada będzie w jakimś stopniu wyróżniała się od pozostałych brygad WOT-u?
Na razie trwa formowanie jednostki. Stworzyliśmy dowództwo i sztab, prowadzimy nabór do jednego z batalionów. Docelowo w 6 Mazowieckiej służyć ma 2,5 tys. ludzi. Taki stan mamy osiągnąć do końca 2019 roku. Brygadę tworzyć będzie pięć batalionów w: Grójcu, Radomiu, Płocku, Książenicach i Pomiechówku. Pierwsze szkolenie rozpoczniemy w kwietniu. Ale wyróżniać się na tle innych nie będziemy. Moi żołnierze dostaną takie samo wyposażenie jak ich koledzy np. w Rzeszowie. Mamy również takie same zadania, które obejmują przede wszystkim ochronę i obronę ludności cywilnej, działanie w sytuacjach kryzysowych. Ale ze względu na to, że będziemy działać w rejonie dużych aglomeracji, będziemy modyfikować szkolenie mazowieckich terytorialsów. Chodzi o to, by uwzględniać w nim potencjalne miejsca, w których możemy kiedyś walczyć. Zamierzam więc dużo uwagi poświęcić na trening działania w terenie zurbanizowanym.
autor zdjęć: DWOT
komentarze