Jednym z elementów lotniczego kunsztu ćwiczonym podczas zlotu NATO Tiger Meet było współdziałanie lotnictwa z wojskami lądowymi. Piloci m.in. udzielali wsparcia pododdziałom 10 Brygady Kawalerii Pancernej szkolącym się na poligonie w okolicach Świętoszowa. Natomiast przeciwlotnicy mieli okazję do treningu walki z atakującymi samolotami.
– Ćwiczenia naszych pododdziałów zaplanowaliśmy tak, abyśmy w ich trakcie mogli korzystać ze wsparcia lotników biorących udział w ćwiczeniach NATO Tiger Meet 2018 –przyznał gen. bryg. Dariusz Parylak, dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej. –Dzięki temu kilku żołnierzy z każdego batalionu zostało przeszkolonych w naprowadzaniu samolotów na ważne cele w ugrupowaniu wojsk przeciwnika, a dywizjon przeciwlotniczy jednostki miał niespotykaną okazję przez ponad tydzień doskonalić się w wykrywaniu i pozorowanym niszczeniu prawdziwych statków powietrznych – dodał.
Samoloty i śmigłowce, które po kilka, a nawet kilkanaście razy dziennie nadlatywały nad teren poligonu, także innym pododdziałom brygady dawały możliwość szkolenia się w zakresie obrony przeciwlotniczej. Bez względu na to, czy wojska stały w rejonach ześrodkowania, czy wyjściowych, żołnierze na posterunkach obserwacyjnych mieli zadanie wykryć nadlatujące maszyny. I natychmiast ogłosić alarm, aby wszyscy mogli się ukryć w szczelinach przeciwlotniczych i przygotować do odparcia ataku. Nie były to alarmy na niby, po każdym z nich – nad rejonem, gdzie akurat przebywali żołnierze – rzeczywiście pojawiały się samoloty.
Przeciwlotnicy w walce
Na manewrach lotniczych najbardziej skorzystali przeciwlotnicy. Żołnierze dywizjonu, wykorzystując radary do wykrywania celów nisko lecących, mieli obowiązek zlokalizować samoloty lecące w zasięgu 100 km i na pułapie 6 km, a później hipotetycznie zniszczyć wszystkie nadlatujące maszyny. –Takie szkolenie najczęściej odbywa się na mapach lub z wykorzystaniem małych modeli latających. Tym razem mogliśmy prowadzić treningi, mając za cel zgrupowania uderzeniowe samolotów i śmigłowców –wyjaśnia ppłkRobert Nikonowicz, dowódca dywizjonu przeciwlotniczego.
W ćwiczebnych walkach z atakującymi samolotami brały udział załogi przeciwlotniczych samobieżnych zestawów artyleryjsko-rakietowych ZSU-23-4 MP Biała oraz operatorzy obsługujący przeciwlotnicze zestawy rakietowe Grom. Efektywność pozorowanego ognia można było określić dzięki elektronicznym rejestratorom trafień. –Operatorzy zestawów rakietowych byli bardzo skuteczni. Wszystkie pozorowane strzelania wykonali na ocenę bardzo dobrą –podsumował szkolenie ppłk Nikonowicz.
Dwustronne korzyści
Współpraca szkoleniowa na NATO Tiger Meet 2018 była obustronna. Lotnicy nadlatujący nad cele poligonowe natykali się na przygotowanego do obrony przeciwnika. Musieli liczyć się z tym, że w każdej chwili czujniki opromieniowania mogły zasygnalizować, że ich maszyna została namierzona przez obronę przeciwlotniczą i w ich kierunku może zostać wystrzelona rakieta ziemia–powietrze. Musieli w tej sytuacji używać systemów zakłócania i wykazywać mistrzostwo w sztuce pilotażu.
Aby pilotom nie było zbyt łatwo, w czasie szkolenia przeciwlotników 10 Brygady wsparli ich koledzy z 4 Pułku Lotniczego z Czerwieńska. Bateria przeciwlotnicza dysponująca samobieżnymi przeciwlotniczymi zestawami rakietowymi OSA-AK znacznie zwiększyła możliwość osłony przeciwlotniczej. Piloci musieli się mieć na baczności, ponieważ mogli zostać „ostrzelani” nie tylko środkami OPL brygady, lecz także środkami rażenia o zasięgu ponad 10 km i wysokości nawet 5 tys. m w każdych warunkach atmosferycznych.
Wysunięci nawigatorzy naprowadzania
Aby współpraca lotników z wojskami lądowymi przebiegała sprawnie, na poligon w okolice Świętoszowa został wysłany zespół z Centralnej Grupy Taktycznych Zespołów Kontroli Obszaru Powietrznego. Jeden z wysuniętych nawigatorów naprowadzania lotnictwa, kpt. Maciej Rakowski, przez wszystkie dni ćwiczeń wspomagał kawalerzystów, aby wsparcie powietrzne było efektywnie wykorzystane.
Okazuje się, że w procedurze naprowadzania wsparcia powietrznego najważniejsze jest rozeznanie, w których miejscach w terenie rozmieszczone są pododdziały wojsk własnych. Chodzi o to, aby nie doszło do ostrzelania własnych pozycji. Mając takie rozeznanie, wysunięty nawigator otrzymuje od dowódcy wojsk operujących na ziemi zadanie, które cele nieprzyjaciela należy zniszczyć. – Podczas działań lotnictwa cały czas mam kontakt z pilotami przeprowadzającymi atak. Podaję im współrzędne i charakterystyczne cechy w terenie, aby nalot był skuteczny – wyjaśnia nawigator.
Zdaniem kapitana Rakowskiego, współpraca z dowódcami 10 Brygady przebiegała bardzo dobrze. W przerwach ćwiczeń wysunięci nawigatorzy naprowadzania lotnictwa służyli im pomocą i fachowymi radami, aby w działaniach taktycznych współpraca na linii dowódca–nawigator–pilot przebiegała sprawnie.
autor zdjęć: kpt Katarzyna Sawicka, Bogusław Politowski
komentarze