Mundur fascynował go od zawsze. Ale zanim założył ten w wojskowym kamuflażu, przez wiele lat nosił harcerski. Dziś szer. Adrian Staszewski łączy służbę z pasją i zachęca innych, aby poszli w jego ślady. – Harcerstwo nauczyło mnie dyscypliny i sztuki przetrwania. Dzięki niemu wstąpiłem do wojska, spełniło się moje marzenie – mówi.
Najpierw były gry wojenne, które jako dziecko razem z kolegami rozgrywał na podwórku. Później przyszedł czas na książki i filmy o tematyce militarnej. Najważniejszy z nich to „Wróg u bram”. Szer. Adrian Staszewski widział go kilkanaście razy. – To właśnie ten film obudził we mnie żołnierską pasję i sprawił, że chciałem wstąpić do armii – mówi. – Zacząłem nawet nosić ubrania w stylu militarnym, kupowałem wszystko, co było zielone – żartuje.
Potem przyszedł czas na kolejną pasję – harcerstwo. Jak mówi, wszystko zaczęło się w podstawówce, na lekcji biologii. Wówczas do klasy przyszli harcerze i zaprosili uczniów na zbiórkę. Adrian stawił się na niej jeszcze tego samego dnia. Dowiedział się, czym zajmują się harcerze i… przepadł. – Słuchałem o rajdach i obozach, sprawnościach, które można zdobyć, wieczorach spędzanych z gitarą przy ognisku. Postanowiłem zostać jednym z nich – mówi. – W harcerstwie, tak jak w wojsku, jest musztra, oddaje się honory starszym, no i nosi się mundur. Pomyślałem, że to może być ten pierwszy krok, który zaprowadzi mnie w szeregi armii – wspomina.
I tak Staszewski rozpoczął naukę harcerskiego rzemiosła. Spędził wiele godzin ucząc się sztuki przetrwania – budowania schronienia czy rozpalania ogniska. Przeszedł też wiele kilometrów podczas harcerskich rajdów, zdobył wiele sprawności.
Jak podkreśla, wiedza, którą zdobył podczas wielu lat służby w harcerstwie utorowała mu drogę do armii. Harcerstwo nauczyło go dyscypliny, samozaparcia, działania w trudnych warunkach, co w wojsku okazało się niezwykle przydatne. Od dwóch lat służy w 15 Giżyckiej Brygadzie Zmechanizowanej. Oprócz tego, że spełnia się jako żołnierz, jest także fotografem i grafikiem. Mimo że jest bardzo zaangażowany w służbę, nie zapomniał o młodzieńczej pasji. Cały czas jest harcerzem. Jednak teraz należy już do starszyzny i przekazuje wiedzę młodszym kolegom. Opiekuje się nimi podczas obozów, pomaga rozpalać ogniska, rozstawiać namioty, wspiera, gdy w czasie rajdu najmłodsi mają problemy z odczytaniem mapy. Stara się także zainteresować młodzież sportem. Ostatnio poprowadził swoją drużynę w jednym z ekstremalnych biegów, które odbywają się na Mazurach. Zajmuje się też promocją harcerstwa, a także dokumentuje najważniejsze wydarzenia z życia hufca. Podobnie jak w wojsku, wspiera harcerzy swoimi umiejętnościami graficznymi – opracowuje mapy rajdów, projektuje też ich loga, plakaty i przypinki.
A czy harcerstwo nie koliduje z żołnierskimi obowiązkami szeregowego? – Tak naprawdę każda z tych rzeczy jest moją pasją. Mam tu na myśli zarówno wojsko, harcerstwo, fotografię, jak i grafikę – mówi. – Do każdej sprawy z tym związanej podchodzę z wielkim zaangażowaniem. Cieszę się, bo moje życie tak się potoczyło, że wszystkie te sfery się przenikają, a nie kolidują ze sobą – podkreśla. Dodaje, że nie wyobraża sobie, iż mógłby porzucić harcerski mundur, chociażby ze względu na ludzi, z którymi spotkał się w ZHP. – Kiedy zaczynałem swoją przygodę z harcerstwem, bardzo dużo nauczyłem się od starszych kolegów, cieszę się, że teraz mogę dzielić się swoim doświadczeniem z innymi – mówi. – Poza tym, harcerstwo rzeczywiście przyczyniło się do tego, że jestem żołnierzem. Dzięki niemu spełniło się moje największe marzenie. Mam nadzieję, że uda mi się zaszczepić tego bakcyla także innym – podsumowuje.
autor zdjęć: arch. prywatne
komentarze