moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Awaryjne lądowanie w Macedonii

W lecącym przez ośnieżone góry śmigłowcu Mi-24 przestaje działać jeden silnik, chwilę później – drugi. Jeśli załoga nie będzie postępować ściśle według procedur awaryjnych, lot zakończy się tragicznie. Do takich między innymi sytuacji przygotowuje żołnierzy szkolenie na symulatorach. W macedońskim ośrodku w Petrovec, wyposażonym w nowoczesne trenażery, przeszli je polscy piloci Mi-24. 

Do Macedonii poleciało 24 pilotów z 56 Bazy Lotniczej w Inowrocławiu. Żołnierze pilotujący śmigłowce po raz pierwszy wzięli udział w szkoleniu na symulatorach.

Ośrodek Elbit Systems’ Pilot Training Center w Petrovec jest wyposażony w symulator FMS (Full Mission Simulator), który odpowiada nowocześniejszej niż polska wersji śmigłowca Mi-24, nazwanej Alexander. Różnica dotyczy przede wszystkim wyświetlaczy, polskie Mi-24 zamiast cyfrowych mają analogowe. – To jednak nie było przeszkodą, bo instruktorzy tak przygotowali szkolenie, że przyrządy, których używamy, na przykład prędkościomierz, wysokościomierz czy przyrządy kontroli zespołu napędowego, zostały po prostu wyświetlone na ekranach ciekłokrystalicznych, tam, gdzie są one umiejscowione na naszych Mi-24 – mówi mjr Jacek Janowski, pilot Mi-24 z 56 Bazy Lotniczej. Podkreśla, że celem szkolenia było powtórzenie procedur i nawyków działania w sytuacjach awaryjnych oraz przećwiczenie tych działań, których żołnierze w pełnym zakresie nie wykonują w Polsce, na przykład awaria dwóch silników i lot autorotacyjny do ziemi.

Jak w kabinie śmigłowca

Pięciodniowe szkolenie zaczęło się od krótkich zajęć teoretycznych i poznania zasad działania symulatora. Z zewnątrz wygląda on jak duża kula, w środku natomiast odwzorowana jest kabina śmigłowca  Mi-24. Jest kokpit, a na ścianach wokół wyświetlane są obrazy odpowiadające misji, którą wykonuje pilot. Na przykład krajobraz pustyni, wysokich gór, padający deszcz czy śnieg, noc. – Grafika jest trójwymiarowa, a zakres widoczności dla szkolącego się pilota wynosi około 240 stopni. Gdzie się nie obejrzysz, w lewo czy w prawo, widzisz teren, nad którym „lecisz” – opowiada mjr Janowski.



Żołnierze pod okiem dwóch macedońskich instruktorów szkolili się w dwóch czteroosobowych grupach: od rana do południa i od południa do wieczora. Każdy z nich spędzał w symulatorze około godziny dziennie. – Wydaje się to niewiele, ale dla szkolącego się pilota to wystarczający czas. Po godzinie zaczynał nam szaleć błędnik, mimo że przecież śmigłowcem w warunkach realnych latamy dłużej i nic takiego się nie dzieje – mówi pilot. Pierwsze pół godziny to tzw. lot zapoznawczy, lotnicy musieli przyzwyczaić się do pilotowania śmigłowca w symulatorze i dobrze poznać wyposażenie kabiny Alexandra. Potem zaczęli się sprawdzać w sytuacjach awaryjnych, nazywanych przez nich szczególnymi. To na przykład pożar silników, awaria jednego lub dwóch silników, wyłączenie się instalacji hydraulicznej, niewysunięcie się podwozia, uszkodzenie napędu śmigiełka ogonowego, lądowanie w nieznanym terenie, w górach lub lądowanie bez odpowiedniej widoczności. – Wszystkie te sytuacje instruktorzy mogą  jeszcze bardziej skomplikować. Pożar silników może się wydarzyć na przykład, gdy lecimy na niewielkiej wysokości. Czasu na reakcję jest wówczas bardzo mało, dosłownie kilka sekund. Inaczej niż wtedy, gdy jest to lot na wysokim pułapie – tłumaczy mjr Janowski.

Lotnicy podkreślają, że realizm lotu w symulatorze jest bardzo duży. – Symulator drży, obraca się, kołysze nim jak w prawdziwym śmigłowcu. Kiedy skręcam w lewo, on się przechyla w lewo i robi wrażenie ruchu po okręgu. Tak, jak w rzeczywistości – opowiada pilot.

Check lista i błędy do poprawki

Procedury awaryjne dotyczące najważniejszych sytuacji kryzysowych, na przykład pożaru, wady silników lub awarii systemu hydraulicznego, piloci muszą znać na pamięć. W innych przypadkach realizują je korzystając z „check listy”, czyli specjalnej broszury, w której krok po kroku opisane są czynności, które załoga musi wykonać. – Jeśli nie wypuszcza się podwozie, to wyciągam listę i po kolei realizuję to, co jest tam napisane. Każdą czynność. „Podciągnij dźwignię” – pociągnięta, „sprawdź, czy zapaliła się lampka” – sprawdzam. Czy podwozie wyszło? Jeśli tak, to jest ok, ale jeśli nie, na liście masz kolejne czynności, które musisz wykonać – opowiada pilot.

Właściwe przeprowadzenie całej procedury, jak okazało się w czasie szkolenia, wcale nie jest takie łatwe. – Pierwsza awaria silnika miała miejsce, gdy śmigłowiec był w zawisie. Nasze reakcje były jednak zbyt wolne i maszyna się „rozbiła”. Za trzecim i czwartym razem wszystko poszło już zgodnie z planem – przyznaje mjr Janowski.

Przy okazji trenowania procedur awaryjnych żołnierze ćwiczyli także właściwy podział ról i zarządzanie załogą (tzw. Crew Resource Management). W kryzysowych sytuacjach odpowiednia komunikacja i rozdział zadań są niezwykle istotne, podkreślają piloci.

Jak ważne jest takie szkolenie dla żołnierzy? – Na symulatorze możemy się wirtualnie „rozbić” i po chwili konsultacji z instruktorem dowiedzieć się, co zrobiliśmy źle i jak to poprawić. Być może do realizowania procedur wcale nie potrzeba tego rodzaju szkolenia, lecz warto popracować nad manualnym pilotażem i związanymi z nim błędami. Na przykład za mocne albo za słabe pociągnięcie dźwigni skoku i mocy. To wszystko trzeba wyćwiczyć – mówi oficer. I właśnie do takich szkoleń symulator jest niezbędny, bo dzięki niemu pilot może wypracować u siebie tzw. pamięć mięśniową, czyli nawyki w działaniu.  



Lotnicy, którzy wzięli udział w szkoleniu w Macedonii, to doświadczeni piloci, którzy spędzili w powietrzu po około 3 tysiące godzin. Byli na misjach w Iraku i Afganistanie. Czego chcieli się nauczyć w symulatorze? – Nie ma takiej możliwości, by wszystkie sytuacje awaryjne przećwiczyć podczas realnego lotu. W 2001 roku w śmigłowcu Mi-2, który pilotowałem, wyłączył się silnik. Jako pilot miałem wówczas mały nalot, bo Szkołę Orląt ukończyłem zaledwie półtora roku wcześniej, mimo to wypracowane w lotach treningowych nawyki pozwoliły szczęśliwie wylądować w przygodnym terenie. Wówczas wszystko poszło bardzo dobrze, załoga uratowana, śmigłowiec również. Ale to nie był trening, dlatego też nikt nie zwracał uwagi na to, jakie błędy ewentualnie popełniam. A taka wiedza jest dla pilotów bardzo ważna, symulator daje nam możliwość jej zdobycia – mówi mjr Janowski.

Do tej pory szkolenie w Petrovecprzeszło ponad dwudziestu pilotów Mi-24 z 56 Bazy Lotniczej, w tym roku prawdopodobnie dołączą do nich kolejni.

Ewa Korsak

autor zdjęć: Bartek Bera, mjr Jacek Janowski, 56 Blot

dodaj komentarz

komentarze

~Ned
1546674300
„Do tej pory szkolenie w Petrovecprzeszło ponad dwudziestu pilotów Mi-24 z 56 Bazy Lotniczej, w tym roku prawdopodobnie dołączą do nich kolejni.„ Dla rzetelnej informacji- ponownie zapomniano o pilotach Mi-24 z 49 Bazy Lotniczej z Pruszcza Gdańskiego, którzy przeszli to szkolenie równolegle z kolegami z 56 Bazy w poprzednim roku.
A4-2E-CB-02

Polski wkład w F-16
 
Kask weterana w słusznej sprawie
Foka po egejsku
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Nowi generałowie w Wojsku Polskim
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Capstrzyk rozpoczął świętowanie niepodległości
Jak dowodzić plutonem szturmowym? Nowy kurs w 6 BPD
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Polska liderem pomocy Ukrainie
Świętujemy naszą niepodległość
Namiastka selekcji
Byłe urzędniczki MON-u z zarzutami
Podlasie jest bezpieczne
Ostre słowa, mocne ciosy
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
„Bezpieczne Podlasie” na półmetku
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Żołnierze z Mazur ćwiczyli strzelanie z Homarów
Żołnierze, zdaliście egzamin celująco
Rumunia, czyli od ćwiczeń do ćwiczeń
Szkolenie 1000 m pod ziemią
Karta dla rodzin wojskowych
Długa droga do Bredy
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Czworonożny żandarm w Paryżu
The Power of Buzdygan Award
Snipery dla polskich FA-50
Ukwiał po nowemu
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Olympus in Paris
Każda żałoba jest inna
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Polsko-czeska współpraca na rzecz bezpieczeństwa
Odznaczenia dla amerykańskich żołnierzy
Szef MON-u o podkomisji smoleńskiej
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Rosomaki na Litwie
Polskie „JAG” już działa
Strategiczne partnerstwo
Jutrzenka swobody
Zmiana warty w PKW Liban
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Breda w polskich rękach
Nasza Niepodległa – serwis na rocznicę odzyskania niepodległości
Polski producent chce zawalczyć o „Szpeja”
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Witos i spadochroniarze
Nominacje generalskie na 106. rocznicę odzyskania niepodległości
Nowe pojazdy dla armii
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ile OPW w 2025 roku?
Wielka pomoc
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Olimp w Paryżu
Zostań podchorążym wojskowej uczelni

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO