W samochodach, budynkach, na pokładach statków i pod wodą – improwizowane ładunki wybuchowe podkładane były w najbardziej wymyślnych miejscach. Zespoły saperów i nurków musiały je odnaleźć, a następnie rozbroić. Tak przez blisko dwa tygodnie ćwiczyli na Islandii żołnierze z kilkunastu państw świata, wśród nich byli także Polacy.
– Ćwiczenie zostało pomyślane tak, by swoją wiedzę i umiejętności mogli sprawdzić specjaliści z różnego rodzaju wojsk, żołnierze o odmiennym doświadczeniu. Wystarczy spojrzeć wokół – obok siebie trenują ludzie, którzy dopiero zaczynają zajmować się improwizowanymi ładunkami wybuchowymi, ale też operatorzy mający na koncie misje w Afganistanie czy Iraku – podkreślał Kim Hughes z brytyjskiej marynarki wojennej zacytowany przez portal US Army. Organizowane przez islandzką straż przybrzeżną manewry „Northern Challenge” przyciągnęły w tym roku blisko 250 uczestników z państw takich jak USA, Niemcy, Holandia, Francja czy Dania. Wśród z nich znaleźli się również przedstawiciele Polski. Na Islandię tradycyjnie już pojechali nurkowie-minerzy z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu, ale też żołnierze wojsk lądowych i specjalnych. – W sumie było nas szesnastu – informuje kpt. mar. Piotr Nowak z 12 Dywizjonu Trałowców, który dowodzi polską grupą.
Scenariusz ćwiczenia zakładał, że fikcyjne państwo popadło w konflikt z sąsiadem. Ten postanowił je zdestabilizować. Wspierane przez niego bojówki konstruowały improwizowane ładunki wybuchowe i podkładały je w newralgicznych miejscach. Zadaniem ćwiczących było je odnaleźć i zneutralizować.
Uczestnicy „Northern Challenge” zostali podzieleni na zespoły. W sumie było ich przeszło dwadzieścia. Przez ponad tydzień, dzień w dzień każdy z nich otrzymywał po dwa zadania, z którymi musiał się zmierzyć. – Rozpoczynaliśmy od odprawy, po której sztab kierował nas w rejon, gdzie został ukryty improwizowany ładunek wybuchowy (IED). Każdemu zespołowi towarzyszyli dwaj tzw. rozjemcy, którzy oceniali jego pracę – wyjaśnia kpt mar. Nowak. Po przybyciu na miejsce żołnierze musieli zabezpieczyć teren, odszukać „ajdika”, po czym go zneutralizować. – Ładunki podkładane były w bardzo różnych miejscach: samochodach, zamkniętych pomieszczeniach, na statkach. Niektóre znajdowały się na lądzie, inne były zatopione w porcie – wylicza kpt. mar. Nowak. Różna była też ich konstrukcja. – Z każdym dniem rósł poziom ich skomplikowania – przyznaje nurek. – Początkowo mieliśmy do czynienia ze stosunkowo prostymi urządzeniami, które były detonowane poprzez impuls elektryczny czy zapalnik czasowy. Szybko jednak musieliśmy się zmierzyć z „ajdikami” kombinowanymi z kilku elementów – opisuje. Ćwiczebne ładunki konstruowali specjaliści z całego świata, zaś punktem wyjścia dla nich stały się doświadczenia zebrane podczas różnego rodzaju misji.
Po unieszkodliwieniu ładunku do akcji wkraczały specjalne grupy zajmujące się zabezpieczaniem dowodów, by zebrane na miejscu elementy urządzenia mogły trafić do specjalistów, którzy poddadzą je szczegółowym oględzinom i analizie.
Na potrzeby ćwiczeń Polacy utworzyli dwie grupy EOD. Każda z nich odszukała i zneutralizowała 16 improwizowanych ładunków. Podczas poszczególnych zadań używali m.in. rentgenowskich prześwietlarek czy zdalnie sterowanego robota saperskiego. – Oczywiście jako nurkowie minerzy operujemy przede wszystkim pod wodą. Warto jednak, abyśmy rozwijali umiejętności związane z działaniem na lądzie. Świat się zmienia, zagrożeń przybywa, często trzeba działać bardzo szybko. Już teraz bywamy odpowiedzialni za sprawdzanie pod kątem pirotechnicznym nabrzeża, kiedy do portu zawijają natowskie zespoły okrętów, albo jednostki transportujące technikę wojskową – wyjaśnia kpt. mar. Nowak. – Poza tym nowa wiedza pozwoli nam zachować niezależność. Sami będziemy w stanie sprawdzić i ewentualnie oczyścić teren, zanim na przykład zejdziemy do wody w basenie portowym – dodaje.
Ćwiczenie „Northern Challenge 2019” potrwa do piątku.
autor zdjęć: Petty Officer 1st Class Scott Bigley, Grupa Nurków Minerów
komentarze