Ćwiartka?, Połówka?, do Pełnego?, - a może po „Setce”? Już za niecały miesiąc, 13 marca startuje kolejna, czwarta edycja „Setki Komandosa” w Lublińcu. Osoby, które biegają regularnie, mogą mieć na nie większą tolerancję. Jednak w dużym stopniu są narażone na uzależnienie, gdyż „mocna głowa” pozwala na pokonanie większej ilości kilometrów - wszystko to kwestia dobrego treningu.
Żyjemy w czasach, gdzie bieganie to taki sport narodowy. Biegają niemal wszyscy. Starzy i młodzi. Biegają na co dzień, biegają i od święta. Czy jest okazja czy nie. A jeśli nawet nie ma, to bądź pewien, że szybciutko się znajdzie. Bo akurat namawiać do biegania, to my umiemy...
Kultura organizowania biegów w „MECIE” jest jak sama nazwa klubu - dość specyficzna. Jednak dla wszystkich to punkt, w którym kończy się wyścig (Bingo!). Jeśli już coś robimy, to tak aby było zarówno dla tych co potrafią dużo jak i tych co mogą mniej, ale za to szybciej. Najważniejsze aby robić to w dobrym towarzystwie. „Im gorzej, tym lepiej” - tak brzmi motto większości ludzi, którzy wybierają ekstremalne biegi. Cytując uczestników Setki Komandosa: „Ciągłe dreszcze przechodzą przez me ciało - 0,5 to trochę mało”...
O ile pierwsza edycja była taką „imprezką” na 113 osób (z czego 99 dotrwało do końca), tak druga okazała się już bankietem na 202 osoby (167 ukończyło), a trzecia sporym weselem na 227 osób (190 ukończyło). W tym roku mamy już zaproszonych 270 osób, a spora grupa już czeka by załapać się na poprawiny. Zazwyczaj tempo tutaj nadaje wodzirej (czyt. Pelo), a organizator pilnuje tylko by „polewać” na punkcie i żeby nikt się zbytnio nie ociągał. Za ociąganie (limit 20 godzin) są bowiem karniaki.
Uczestnicy „100K” zgodnie uważają, że pokonanie tak wymagającej trasy budzi niezapomniane emocje i wyzwala trudny do oszacowania poziom endorfin (i odcisków). Po przebrnięciu całego dystansu, człowiek ma wrażenie, że może przenosić góry (choć zaraz po nim łyżkę z zupą trudno mu podnieść..).
Ludzie, którzy pokochali nasze biegi cenią te imprezy również za kreatywność organizatorów oraz różnorodność dystansów i formuły każdej z nich. Jest i mundur i plecak, często jedno i drugie, ale są też akcenty biegu „na sportowo”. Mówią, że dzięki temu nie narzekają na nudę i często po ukończeniu jednej imprezy nie mogą doczekać się kolejnej. Tak odkrywają uroki i trudy „Szlema Komandosa”. Chwalą także niepowtarzalną atmosferę, która panuje na wydarzeniach tego typu. Uczestnicy morderczych biegów zaznaczają, że w przeciwieństwie do konwencjonalnych zmagań, ich celem nie jest tylko rywalizacja i zwycięstwo, ale raczej uczestnictwo i pokonanie trasy. Wspólne uzależnienie i trud podobnych sobie ludzi buduje wspólnotę i pozwala nawiązać nowe znajomości.
Wiele osób po dużym wysiłku czuje ogromną siłę, ten bieg pozwala sprawdzić swoje możliwości - czują, że żyją. Coraz więcej ludzi chce przeżyć chociaż raz coś ekstremalnego - jakąś przygodę, która sprawi, że się sprawdzimy.
Stąd pewnie w mig zapełniające się listy startowe i pomimo wyczerpania limitu osób, wciąż prośby o więcej!
Dotychczasowi Zwycięzcy 100K:
2017 – Pelo Artur – 09:33:43 Kurdyk Anna – 13:13:52
2018 – Pelo Artur – 08:55:24 Bereznowska Patrycja – 10:38:06
2019 – Pelo Artur – 08:34:16 Bereznowska Patrycja – 10:58:54
2020 – ?
Tekst: Wojskowy Klub Biegacza „Meta”
komentarze