moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Miliony ofiar hiszpanki

W 1918 roku wydawało się, że ludzkość doświadczyła już wszystkich możliwych plag, łącznie ze straszną wojną, ale wówczas – jak ostatni jeździec apokalipsy – przyszła zaraza. Hiszpanka w kilka miesięcy uśmierciła miliony ludzi, wyprzedzając szacunki ofiar toczonej od czterech lat I wojny światowej. Lawina zachorowań ruszyła wiosną w USA i szybko ogarnęła cały świat.

Wszystko zaczęło się w Forcie Riley w Kansas, gdzie szkolono rekrutów przed wysłaniem ich na front wielkiej wojny w Europie. 4 marca 1918 roku do lekarza zgłosił się szeregowy Albert Gitchell, kucharz koszarowy. Miał wysoką gorączkę i narzekał na bóle głowy i gardła. Tego samego dnia gabinet medyczny odwiedziło jeszcze dwóch żołnierzy – kapral Lee Drake i sierżant Adolph Hurby. U nich również lekarz stwierdził typowe objawy grypy. Pod koniec tygodnia w obozowym lazarecie leżało już 500 żołnierzy, z których zmarło 41.

Ruszyła lawina śmierci, która ogarnęła całe Stany Zjednoczone i wraz z ich żołnierzami dotarła do Europy. W maju jeden z sanitariuszy wojskowych pisał z Francji do rodziny w Nowym Jorku: „Widziałem setki młodych, krzepkich mężczyzn w mundurach swego kraju, przychodzących do izby chorych w grupach po dziesięciu lub więcej. Kładziono ich na pryczach dopóki wszystkie nie zostały zajęte, a tymczasem napływali inni. Ich twarze wkrótce nabierały sinawej barwy; kaszląc przeraźliwie, odpluwali krwią. Rano martwe ciała układano w stos przy kostnicy niby bale drewna”. Ten list nie został wówczas doręczony adresatom. Zatrzymała go cenzura, która obowiązywała we wszystkich krajach toczących wojnę. Początkowo o pandemii grypy i jej skutkach pisała w Europie otwarcie tylko prasa neutralnej Hiszpanii, stąd wzięła się nazwa influenza hiszpańska lub po prostu – hiszpanka.

Zaraza szybsza od ofensywy

Wiosną 1918 roku Niemcy planowali kolejną i jak liczyli ostatnią wielką ofensywę, dzięki której wreszcie mieli zdobyć Paryż. Dzięki wyeliminowaniu z wojny carskiej Rosji, mogli na front zachodni przerzucić ponad 30 dywizji. Spieszyli przy tym bardzo, by zdążyć przed przybyciem statków z kolejnymi oddziałami US Army, wysłanymi na pomoc Francuzom i Brytyjczykom. Lecz hiszpanka okazała się szybsza od niemieckich planistów. Pod koniec czerwca Erich Ludendorff raportował do Berlina: „W każdym batalionie choruje ponad 200 żołnierzy, armia głoduje, gdyż zaopatrzenie nie nadąża za wojskiem”. Podobne raporty pisano i po drugiej stronie frontu. Hiszpanka jednakowo trawiła żołnierzy wszystkich walczących armii – lazarety wojskowe były przepełnione, a wojskowi stolarze nie nadążali ze zbijaniem trumien.

Co gorsza, pandemia coraz gwałtowniej szerzyła się też na tyłach frontu, zbierając śmiertelne żniwo wśród mieszkańców miast i wsi. Zaskakujące było przy tym, że zarówno wśród żołnierzy, jak i cywilów umierali przede wszystkim ludzie młodzi, do czterdziestego roku życia. Ówcześni uczeni stwierdzili, że starsi ludzie nabyli odporność w czasie epidemii, którą przeżyli trzydzieści lat wcześniej, na przełomie 1889 i 1890 roku. Wtedy umierały przede wszystkim dzieci i starcy. Na hiszpankę nie miano żadnego antidotum, a lekarze zalecali kwarantanny, unikanie tłumów, rezygnację z podróży, dbanie o higienę, noszenie masek i… nie plucie na ulice. To ostatnie stało się w wielu miejscach przestępstwem. Na przykład w Nowym Jorku za spluwanie na ulicę za kratki trafiło latem 1918 roku ponad 500 osób. Powyższe zalecenia nawet dzisiaj wydają się trudne do spełnienia, a w czasie konfliktu zbrojnego praktycznie były niemożliwe do zrealizowania. Jak żołnierze mogli utrzymać higienę w okopach pełnych błota, odchodów i szczurów? Trudno o nią było również w przyfrontowych punktach medycznych czy lazaretach. Zakaz gromadzenia się czy podróży mógł tylko wywołać uśmiech lub sarkazm wśród żołnierzy z oddziałów szykujących się do ataku lub zmuszonych do odwrotu na froncie. Za sprawą kolei, z której wojsko już wtedy powszechnie korzystało, pandemia szerzyła się błyskawicznie i nie mógł jej już zatrzymać koniec wojny w listopadzie 1918 roku.

Polacy trzymają się mocno

Prawdopodobnie to właśnie przez brak rozwiniętych linii kolejowych na ziemiach polskich hiszpanka pojawiła się tutaj dość późno i nie uśmierciła tylu ludzi co w Europie Zachodniej. Ale jednocześnie występowała z innymi epidemiami, które dręczyły Polaków w czasie wielkiej wojny i w późniejszych latach – czerwonką i tyfusem plamistym. Pierwsze wypadki zarażenia hiszpanką odnotowano w lipcu 1918 roku we Lwowie, a we wrześniu krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny” alarmował: „Epidemia influenzy hiszpańskiej przybiera w Krakowie z każdym dniem groźniejsze rozmiary i coraz złośliwszą postać. Choroba ta, której następstwem staje się coraz częściej śmierć, daje się już dotkliwie odczuć wszystkim warstwom ludności. Opinia publiczna poważnie jest zaniepokojona zastraszającymi postępami uporczywej zarazy. […] Lekarze upadają z nóg, nie mogą podołać wprost nadludzkiej pracy”. W październiku to samo pisała już prasa w Warszawie, a w Poznaniu wielką popularność zdobył wierszyk wydrukowany w „Kurierze Poznańskim”:

Przyszła kryska na Matyska
Hiszpanka za szyję ściska,
„Ja się nie dam” – krzyczał z pychą,
Aż i jego wzięło licho.

Hiszpanka nie ominęła również polskiego wojska, które wówczas toczyło boje o granice odradzającego się państwa. Dlatego dowództwo armii od początku poważnie podeszło do tego problemu. Przeciwdziałaniami pandemii kierował major doktor Stefan Sterling-Okuniewski z Departamentu Sanitarnego Ministerstwa Spraw Wojskowych. W raportach uspokajał, że śmiertelność w garnizonach nie jest zbyt wysoka. Sterling-Okuniewski podkreślał, że stosowanie szczepionek produkowanych w Centralnym Zakładzie Epidemiologicznym „dodatnio wpływa na przebieg epidemii”. Dziś wiadomo, że szczepionki przeciw grypie wynalezione w czasie pandemii hiszpanki niezbyt przed nią chroniły. Problemem było też to, że doktor Sterling-Okuniewski, jak sam przyznawał, swe badania prowadził jedynie w garnizonach, gdyż na dynamicznym froncie niezbyt było to możliwe. A tam żołnierze narażeni byli na te same warunki, które panowały w okopach wielkiej wojny.

Jeszcze gorzej pod tym względem wyglądała sytuacja u głównego nieprzyjaciela Wojska Polskiego w latach 1919-1920. W szeregach Armii Czerwonej prócz grypy szerzyły się czerwonka i tyfus. Wraz ze zwycięstwem w wojnie 1920 roku w Polsce pojawił się problem epidemii tych chorób w obozach jenieckich. Przykładowo, wczesną jesienią 1920 roku, po zwycięskiej ofensywie sierpniowej, w jednym tylko obozie w Strzałkowie na te choroby cierpiało ponad pięć tysięcy jeńców sowieckich. Codziennie przybywało 100 kolejnych, a 30-40 umierało. Starano się temu przeciwdziałać dezynsekcjami i dezynfekcjami oraz budową nowych baraków szpitalnych. W Strzałkowie z rozkazu kapitana Władysława Gablera, komendanta obozowego szpitala, wybudowano 15 nowych baraków szpitalnych oraz izb przyjęć na 300 łóżek. W nich rozpoznawano choroby i rozdzielano jeńców na poszczególne oddziały. Dzięki temu izolowano chorych na grypę od tych z tyfusem, by nie zarażali się wzajemnie, co groziło pewną śmiercią. Mimo to w samym Strzałkowie zimą z 1920 na 1921 rok zmarło jeszcze cztery tysiące jeńców. Wiosną udało się jednak zatrzymać epidemię w samym obozie i nie pozwolić, by rozprzestrzeniła się poza jego teren. W czerwcu 1921 roku obóz w Strzałkowie odwiedziła delegacja rządu sowieckiego – trwała już wówczas wymiana jeńców po podpisaniu pokoju ryskiego. Na zakończenie wizyty delegaci oficjalnie podziękowali kapitanowi Gablerowi za uratowanie od śmierci co najmniej trzech tysięcy czerwonoarmistów.

Hiszpanka jak szybko się pojawiła, tak i szybko zniknęła, ale jej efekty były przerażające. Według różnych szacunków podaje się, że na całym świecie zmarło przez nią od 50 do 100 milionów ludzi! Wobec tej statystyki I wojna światowa pochłonęła „tylko” około 10 milionów ludzi. Nie może więc dziwić, że oprócz dżumy, pustoszącej Europę w średniowieczu, hiszpanka wciąż jest rozpamiętywana i budzi przerażenie.

Bibliografia
J. Brown, Grypa. Sto lat walki, Kraków 2019
J. Wnęk, Pandemia grypy hiszpanki (1918-1919) w świetle polskiej prasy, Archiwum historii filozofii medycyny, 2014, nr 77, s. 16-23

Piotr Korczyński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Wybiła godzina zemsty
 
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Karta dla rodzin wojskowych
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Jesień przeciwlotników
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Right Equipment for Right Time
Święto podchorążych
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Co słychać pod wodą?
„Szczury Tobruku” atakują
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Transformacja dla zwycięstwa
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
O amunicji w Bratysławie
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Od legionisty do oficera wywiadu
Setki cystern dla armii
Huge Help
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Polskie „JAG” już działa
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Wzmacnianie granicy w toku
Medycyna w wersji specjalnej
Jaka przyszłość artylerii?
Olympus in Paris
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Olimp w Paryżu
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Jak Polacy szkolą Ukraińców
W MON-ie o modernizacji
Norwegowie na straży polskiego nieba
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Zmiana warty w PKW Liban
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Ostre słowa, mocne ciosy
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Terytorialsi zobaczą więcej
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
„Husarz” wystartował
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Czworonożny żandarm w Paryżu
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO