Na wysokości polskiego wybrzeża Bałtyku terroryści opanowali tankowiec. Zamierzają skierować go do jednego z portów i doprowadzić do potężnej eksplozji. Do akcji wkraczają wojsko i służby mundurowe. Tak rozpoczęły się tegoroczne manewry „Kaper ʾ20”. Cel: przećwiczyć procedury związane z reagowaniem kryzysowym.
Ćwiczenia zostały przeprowadzone w Ustce i na Bałtyku. Wzięli w nich udział przedstawiciele kilkunastu formacji mundurowych – od wojsk specjalnych i marynarki wojennej, poprzez Straż Graniczną i Policję, aż po Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa. Całością przedsięwzięcia tradycyjnie już zawiadywało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, które od sześciu lat odgrywa rolę Centrum Zarządzania Kryzysowego Resortu Obrony Narodowej. Tym samym podczas operacji antyterrorystycznych odpowiada za planowanie, dowodzenie wojskami, a także ich współpracę z jednostkami pozamilitarnymi.
Tegoroczny scenariusz „Kapera” zakładał, że na wysokości Ustki terroryści opanowali tankowiec, którego rolę podczas ćwiczeń odgrywał zbiornikowiec marynarki wojennej. Zamierzali skierować go do portu, a następnie doprowadzić do potężnej eksplozji. Wybuch miał zniszczyć kluczową dla gospodarki infrastrukturę, a także zabić setki osób. Uprowadzona załoga zdołała wszcząć alarm, postawił on na nogi armię i służby mundurowe, które przystąpiły do operacji kontrterrorsytycznej. Ostatecznie zakładnicy, w tę rolę wcielili się podchorążowie Akademii Marynarki Wojennej, zostali uwolnieni i bezpiecznie przewiezieni do portu.
W ubiegłych latach ćwiczenia zwykle na tym się kończyły. Teraz ich uczestnicy poszli krok dalej. – Artykuł 27 ustawy o ochronie żeglugi i portów morskich zakłada, że podczas walki z terrorystami można użyć wszelkich dostępnych środków, łącznie z zatopieniem opanowanej przez nich jednostki. Organizatorzy „Kapera” postanowili przećwiczyć również taki wariant – wyjaśnia kmdr ppor. Anna Maciejowska-Krześniak z Wydziału Prasowego Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Gdy załoga tankowca została oswobodzona, do akcji wkroczył okręt rakietowy „Grom”. – Na potrzeby ćwiczeń odgrywaliśmy rolę okrętu dyżurnego. Otrzymaliśmy zadanie, by przeprowadzić ostrzał artyleryjski. Celem była jednostka, na pokładzie której znajdowali się terroryści – wyjaśnia kmdr ppor. Andrzej Turkowski, dowódca ORP „Grom”. Tankowiec zgodnie ze scenariuszem poszedł na dno. – Tymczasem uwolnieni zakładnicy już w porcie trafili do tzw. schengenbusa. Funkcjonariusze Morskiego Oddziały Straży Granicznej potwierdzili ich tożsamość, sprawdzili też, czy w ostatnim czasie nie mieli oni kontaktu z narkotykami oraz środkami wybuchowymi. W ten sposób nabrali pewności, że pośród uwolnionych marynarzy nie ukrywa się terrorysta. – W „Kaprze” bierzemy udział regularnie. Dla nas to idealna okazja, by zgrać współpracę z innymi służbami, przetestować działanie procedur czy kanałów łączności – podkreśla kmdr ppor. SG Andrzej Juźwiak, rzecznik Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Ćwiczenia odbywają się jest od kilku lat. Podczas poprzednich „Kaperów” terroryści „atakowali” głównie na Bałtyku, choć nie tylko. W 2015 roku na przykład, kiedy przedsięwzięcie było organizowane w szerszej formule i nosiło nazwę „Kaper/Renegade”, napastnicy oprócz statku uprowadzili dwa samoloty pasażerskie. Pierwszy został przechwycony przez wojskowe maszyny i zmuszony do lądowania na Okęciu, gdzie antyterroryści odbili zakładników. Drugi przyleciał z terytorium Niemiec. Zanim jeszcze przekroczył granicę, trafił pod eskortę pary dyżurnej NATO, która w odpowiednim momencie przekazała go „pod opiekę” polskim pilotom wojskowym.
autor zdjęć: st. chor. sztab. Waldemar Młynarczyk/CC DORSZ
komentarze