moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Selekcja do Agatu: siła to za mało

Maraton po górskich szlakach, długie i wyczerpujące marsze, nawigacja w ciemności i noce pod gołym niebem – tak wyglądała jesienna selekcja do jednostki Agat. O szczegółach ekstremalnego sprawdzianu, wymaganiach wobec kandydatów oraz niespodziankach mówi „Padre”, oficer JW Agat i kierownik selekcji.

To była 30 selekcja kandydatów do Jednostki Wojskowej Agat, a trzecia prowadzona pod twoim kierunkiem. Dużo się zmieniło?

„Padre”, oficer JW Agat: Zmiany są potrzebne, zwłaszcza że staramy się, by każda kolejna selekcja różniła się od poprzedniej. Każdą edycję sprawdzianu dokładnie analizujemy, wyciągamy wnioski i jeśli jest taka potrzeba, wprowadzamy zmiany. Modyfikacje, które przeprowadziliśmy, to wynik obserwacji i rozmów m.in. z byłym kierownikiem selekcji do naszej jednostki oraz ludźmi odpowiedzialnymi za proces naboru do Jednostki Wojskowej Komandosów i Formozy.

Ci, którzy czytali o naborze do Agatu albo już próbowali swoich sił podczas selekcji, mogli być zaskoczeni.

Tak, zmiany dotyczą właściwie całej selekcji. Nie mogę zdradzić wam zbyt wielu szczegółów, powiem jedynie, że kandydaci musieli maszerować ponad 20 godzin bez przerwy. Byli prowadzeni przez instruktorów i dostosowywali się do narzuconego przez nich tempa. Już po przejściu kilkudziesięciu kilometrów odpadło 10 osób…

Musieli być strasznie zmęczeni.

Nie chodzi o to, by maksymalnie śrubować wymagania, podkręcać tempo i biegać po górach. Żeby „wykończyć” kandydatów, nie trzeba byłoby wyjeżdżać z Gliwic, wystarczyłaby sala gimnastyczna. Ale nam nie o to chodzi. My szukamy ludzi tak samo silnych, jak wytrzymałych. To także był test na ich odporność psychiczną. Nie wiedzieli, jak długo będą szli, ile kilometrów pokonają. Gdy po kilku godzinach opiekę nad nimi przejmowała kolejna grupa instruktorów, byli bliscy rezygnacji.

Po całodobowym marszu jest już łatwiej?

To indywidualne odczucia. Kolejnego dnia kandydaci wykonywali różnego rodzaju zadania, również chodzili po górach. Mogli też trochę odpocząć. Gdy ich budziliśmy po 10 minutach snu, wydawało im się, że spali godzinę. Nie mieli zegarków, było bardzo pochmurnie, nie mieli w ogóle poczucia czasu, nie potrafili nawet określić pory dnia.

Kursanci byli zdezorientowani. O to wam chodziło?

Tak, a przy tym byli zmęczeni. Wtedy zrzucają maski i możemy ich dobrze poznać.

Selekcje do Jednostki Wojskowej Agat z przerwami obserwujemy od kilku lat. Pamiętamy, że ostatnim, niekiedy decydującym, zadaniem był maraton. I tu znowu zmiana: maraton nie kończył sprawdzianu.

Tym razem zrobiliśmy go dużo wcześniej, bo chcieliśmy zaskoczyć kandydatów, pokazać, że tu nie ma schematów. Na przykład poprzednią selekcję zaczęliśmy w jednej z miejscowości na Śląsku, gdzie kandydaci musieli pobiec na orientację. Dopiero później pojechaliśmy w Bieszczady. Mam więc radę dla przyszłych uczestników: bądźcie gotowi na niespodzianki!

Czy do tych niespodzianek można się jakoś przygotować?

Można na przykład wziąć udział w preselekcji. W tym roku po raz pierwszy zaprosiliśmy kandydatów w góry na dwa tygodnie przed właściwą selekcją. Tam oczywiście nie zdradziliśmy programu selekcji, ale podpowiadaliśmy – np. jak spakować plecak, by mieć wszystko pod ręką. Taka preselekcja to także wskazówka dla nas: możemy sprawdzić te osoby, zobaczyć, jaki mają sprzęt, kondycję i nastawienie. Na pierwszą preselekcję zgłosiło się kilkunastu uczestników. Myślę, że rady, które im daliśmy, okazały się przydatne. Pamiętam, że jeden z kandydatów miał ze sobą wyłącznie bawełniane koszulki zamiast bielizny termicznej, inny z kolei śpiwór, który sprawdzi się raczej w lecie, a nie jesienią w górach. Oczywiście nie twierdzę, że brak koszulki termicznej wykluczy kogoś z selekcji, ale trzeba się wykazać niezłym hartem ducha, żeby w przemoczonej od potu bieliźnie nie odpaść po pierwszej nocy. Daliśmy im też kilka rad, m.in. taką, by zwracali uwagę na kwestię współpracy w grupie. My nie potrzebujemy indywidualistów, bo służba w wojskach specjalnych to nie są zawody, w których wygrywa się solo.

Kim są ludzie, którzy przyjechali na selekcję?

Żołnierze z wojsk lądowych, cywile, terytorialsi. Najstarszy ma 35 lat, najmłodszy około 20. Było kilku podchorążych, którzy tworzyli bardzo silną grupę. Co ciekawe, selekcję przeszło czterech kandydatów z cywila. I poszło im naprawdę nieźle.

Z jakimi zadaniami, poza maratonem i długim marszem, musieli się zmierzyć?

Podczas marszów wykonywali także ćwiczenia fizyczne, a noce przerywaliśmy im częstymi pobudkami. Musieli poruszać się w dzień i w nocy, używając mapy wojskowej i kompasu, wykonywali też różnego rodzaju zadania specjalne, np. tamowanie krwotoku u rannego żołnierza. Sprawdzaliśmy także ich wiedzę ogólną i informacje na temat wojsk specjalnych. Były też zadania na skałach. Trzeba było np. zbudować most linowy, a następnie zjechać tyrolką.

To nie brzmi jak coś supertrudnego.

Być może z pozycji kogoś, kto jest wyspany, najedzony, a na sobie ma suche ubrania… Ale ich sytuacja była zupełnie inna. Zmęczeni i niewyspani musieli wykazać się czujnością, wiedzieć, jak się szybko spakować, by w ciągu kilku minut być gotowym do wymarszu. A potem znowu pozwalaliśmy im spać. Ale tylko na chwilę. I tak w kółko. Przez całą selekcję nie mieli pojęcia, co dalej i jak długo potrwa ich zadanie. A gdy do tego ma się zdarte do krwi stopy, głód i chłód, to jednak przyznacie, że nie każdy znalazłby w sobie motywację, by iść dalej.

Poddawali się?

Niektórym po prostu zabrakło motywacji.

A czy instruktorzy wyrzucili kogoś?

Podziękowaliśmy jednemu z kandydatów, bo nie nadawał się na dowódcę, a był podchorążym na piątym roku studiów. Nie dbał zupełnie o grupę, myślał wyłącznie o sobie, a jego dowódcze obowiązki przejmowali koledzy. Mimo upomnień instruktorów nie zmieniał niczego w swoim zachowaniu. To młody chłopak, który być może musi mieć jeszcze czas, by okrzepnąć. Ale dziś nie ma dla niego miejsca w naszych szeregach. Jeden z instruktorów-podoficerów powiedział mu wprost: nie chciałbym, żebyś był moim dowódcą.

W takim razie jakich kandydatów poszukuje Agat?

Wszystkie jednostki specjalne szukają podobnych ludzi. Na pewno ten profil zmienił się na przestrzeni lat. Pamiętam opowieści o selekcji z hasłem „silny, niekoniecznie mądry”, teraz jest na odwrót. Bo wypracowaniem kondycji fizycznej zajmiemy się w jednostce, ale, niestety, nie dodamy nikomu punktów IQ.

„Padre” jest oficerem JW Agat. Z armią związany jest od 23 lat. Służył w wojskach aeromobilnych i specjalnych, m.in. w Jednostce Wojskowej Komandosów i Dowództwie Komponentu Wojsk Specjalnych.

Rozmawiały: Magdalena Kowalska-Sendek, Ewa Korsak

autor zdjęć: Magdalena Kowalska-Sendek

dodaj komentarz

komentarze


Bój o cyberbezpieczeństwo
 
Mniej obcy w obcym kraju
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kluczowy partner
Olympus in Paris
Zimowe wyzwanie dla ratowników
Co słychać pod wodą?
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kluczowa rola Polaków
Wybiła godzina zemsty
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Olimp w Paryżu
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Aplikuj na kurs oficerski
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Szkoleniowa pomoc dla walczącej Ukrainy
Ustawa amunicyjna podpisana przez prezydenta
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Transformacja wymogiem XXI wieku
Zmiana warty w PKW Liban
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Ogień Czarnej Pantery
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Polskie Casy będą nowocześniejsze
Grupa WB idzie na rekord
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Wszystkie oczy na Bałtyk
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Medycyna „pancerna”
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Pożegnanie z Żaganiem
Determinacja i wola walki to podstawa
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
SkyGuardian dla wojska
Karta dla rodzin wojskowych
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Homar, czyli przełom
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Szczury Tobruku” atakują
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Polskie „JAG” już działa
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Terytorialsi zobaczą więcej
Ostre słowa, mocne ciosy
Czworonożny żandarm w Paryżu
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Zyskać przewagę w powietrzu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO