Najpierw pozycje przeciwnika zostały ostrzelane przez artylerię i lotnictwo, potem do ataku ruszyły czołgi z 34 Brygady Kawalerii Pancernej. W ten sposób na poligonie w Świętoszowie rozpoczęła się główna część ćwiczeń „Borsuk '21”. Równocześnie natarcie było prowadzone w przestrzeni wirtualnej. Tam z kolei operowały siły 10 Brygady Kawalerii Pancernej.
Pierwsze pojazdy dostrzegam, zjeżdżając ze Wzgórza Prezydenckiego w samym sercu świętoszowskiego poligonu. Na ogromnej pustej przestrzeni stoją okopane bojowe wozy piechoty. Nad nimi siatki maskujące. Rejon ten dzień wcześniej został wyrwany z rąk nieprzyjaciela. 34 Brygada Kawalerii Pancernej z Żagania właśnie przygotowuje się do kontrnatarcia. Wjeżdżamy w las. Pomiędzy drzewami, szeroki pas zaoranej ziemi. Na nim kolumna czołgów T-72. W otwartych włazach strzelcy przy karabinach maszynowych obserwują okolicę. Za chwilę kolumna ruszy do boju. Tak rozpoczyna się trzeci dzień ćwiczeń „Borsuk '21”.
– Dla nas to przede wszystkim okazja do sprawdzenia, w jakim stopniu zgrane są pododdziały wchodzące w skład naszego batalionu i jak współdziałają z elementami, które zostały nam przydzielone z innych jednostek: sekcją wysuniętych obserwatorów, przeciwlotnikami czy artylerią – tłumaczy ppłk Marcin Markowski, dowódca 1 Batalionu Czołgów 34 BKPanc. – Ważny jest też obieg informacji pomiędzy sztabem batalionu a dowództwem brygady – dodaje. Według scenariusza siły żagańskiej brygady zostały zaatakowane przez nieprzyjaciela. Uderzenie udało się zatrzymać, a przeciwnika odepchnąć. Żołnierze dostali rozkaz kontrnatarcia. Najpierw ogień otworzyła artyleria. Na poligonie w Świętoszowie strzelały m.in. wyrzutnie Langusta, haubice Dana i Krab. Cele były rażone także przez samoloty F-16. Kolejnego dnia rano do ataku ruszyły czołgi.
T-72 początkowo prowadziły natarcie na ogromnych pustych przestrzeniach wokół Wzgórza Prezydenckiego. Potem także w rejonie, gdzie miejsca było znacznie mniej i poszczególne kompanie nie mogły operować obok siebie, więc posuwały się naprzód jedna za drugą. Tak dotarły do Kwisy, która wyznacza granicę pomiędzy poligonami w Świętoszowie i Żaganiu. – Musieliśmy przeprowadzić rozpoznanie, uchwycić przyczółek, a następnie przeprawić główne siły na drugi brzeg – wyjaśnia ppłk Markowski. Kwisa w tym miejscu nie jest zbyt szeroka, a jej głębokość nie przekracza 2 m. W grę nie wchodziło zatem forsowanie rzeki, ale i tak do przeprawienia się na drugi brzeg czołgi musiały być odpowiednio przygotowane. Na każdym z czołgów żołnierze zainstalowali dodatkową płytę osłaniającą silnik i tzw. klawiaturę, która chroni kolektor wylotowy. Ale nie wszystkie siły przedostały się na drugi brzeg w taki właśnie sposób. Różnego typu pojazdy kołowe przejechały przez Kwisę po tzw. moście towarzyszącym Biber. To mobilna konstrukcja zainstalowana na podwoziu czołgu Leopard 1. W krótkim czasie można ją rozwinąć ponad przeszkodą. Długość przeprawy to 20 m, zaś jej maksymalne obciążenie wynosi 60 t. Część żołnierzy skorzystała też ze stałego mostu w okolicach miejscowości Łazy. Podczas przeprawy zabezpieczali go żołnierze wojsk obrony terytorialnej.
Natarcie było prowadzone w dzień. Wieczorem pododdziały odtwarzały gotowość – uzupełniały paliwo czy amunicję. – Ćwiczenie trwało w sumie pięć dni, ale było bardzo intensywne. Było wyzwaniem nie tylko dla żołnierzy operujących w polu, ale też dla sztabowców. Dowództwo nie pozostawało w miejscu, ale podążało za kompaniami czołgów – wyjaśnia ppłk Markowski i dodaje, że było to pierwsze tak duże przedsięwzięcie z udziałem czołgów T-72, od czasu przywrócenia ich do służby.
Ale ćwiczenia były wyjątkowe także z innego powodu. – Rozgrywały się nie tylko na poligonie, ale też w przestrzeni wirtualnej – wyjaśnia płk Tomasz Kowalczykiewicz, szef szkolenia 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Do przeprowadzenia działań w sieci został wykorzystany JCATS, czyli system symulacji pola walki. Obsługujący go specjaliści stworzyli swego rodzaju nadbudowę do tego, co działo się w realnym świecie. I tak obok batalionu T-72 wzmocnionego żołnierzami i sprzętem z innych jednostek, natarcie prowadziły też Leopardy z 10 Brygady Kawalerii Pancernej – tyle że w cyberprzestrzeni. – JCATS oczywiście wykorzystywaliśmy już wcześniej. Działo się to jednak podczas treningów sztabowych. Tutaj sięgnęliśmy po niego w sytuacji ćwiczeń z wojskami. W polskiej armii nie było to jeszcze praktykowane. Wykorzystaliśmy w ten sposób doświadczenia wyniesione międzynarodowych manewrów „Combined Resolve” – podkreśla płk Kowalczykiewicz. Ćwiczenia, o których wspomina odbyły się na początku ubiegłego roku. W ośrodku szkoleniowym nieopodal niemieckiego Hohenfels do boju zostały rzucone siły odpowiadające dywizji. Kierowali nimi oficerowie z Żagania. Pod swoją komendą mieli 17 Wielkopolską Brygadę Zmechanizowaną, a także brygady z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Dwie pierwsze działały w przestrzeni wirtualnej, trzecia – na poligonie.
autor zdjęć: 34 BKPanc, 11 LDKPanc, szer. Kamil Oślizło, Łukasz Zalesiński
komentarze