moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

(Nie)ludzka broń Łukaszenki

Łukaszenka musiał wiedzieć, że eskalacja konfliktu wywoła w Polsce społeczne kontrowersje. To sposób na uderzenie w wizerunek wojska i Straży Granicznej, ale również ważny test naszej zdolności do obrony granic – uważa Anna Maria Dyner, analityczka ds. bezpieczeństwa Europy Wschodniej w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.

W co gra Aleksander Łukaszenka?

Na problem należy spojrzeć w szerszym kontekście. Przede wszystkim musimy pamiętać, że wywołany przez Aleksandra Łukaszenkę kryzys wcale nie zaczął się w ostatnich tygodniach. On trwa od wiosny, kiedy to Białoruś uderzyła w Litwę. Sądzę, że wówczas głównym celem Łukaszenki była polityczna „zemsta” – za postawę litewskich władz na arenie międzynarodowej, za wsparcie białoruskiej opozycji, przede wszystkim zaś za udzielenie schronienia Swietłanie Cichanouskiej, czyli prawdopodobnej zwyciężczyni wyborów prezydenckich na Białorusi. Podobnych motywacji można doszukać się także w ataku na Łotwę, a potem Polskę. Nieprzypadkowo sytuacja na naszej granicy zaczęła się zaostrzać w sierpniu, zaraz po tym, jak polskie władze de facto ewakuowały z Tokio biegaczkę Kristinę Cimanouską, która na Białorusi mogła zostać poddana represjom za krytykę władz sportowych w trakcie igrzysk. Historia ta sprawiła, że reżim w Mińsku ponownie stał się obiektem zainteresowania światowych agencji. W mediach wiele mówiło się o opresyjnych rządach Łukaszenki, łamaniu praw człowieka czy prześladowaniu opozycji.

Tyle że wraz z upływem czasu cele Łukaszenki wyraźnie ewoluowały. Teraz, podsycając kryzys na granicy, chce osiągnąć znacznie więcej. Jednym z priorytetów jest wymuszenie na Unii Europejskiej, by ta zniosła, bądź przynajmniej ograniczyła, sankcje, które w ostatnich miesiącach nakładała na reżim. Już samo rozpoczęcie negocjacji przyniosłoby mu korzyść, bo poniekąd stanowiłoby formę legitymizacji jego władzy, którą przecież utrzymał na skutek sfałszowania wyborów. Taka taktyka po części opłaciła się Łukaszence już w 2004 roku, gdy uzyskał pieniądze na ochronę granicy białorusko-unijnej. Do tego Łukaszenka na migrantach zarabia. Przecież przybysze z Bliskiego Wschodu czy Afryki płacą tysiące dolarów za to, by dostać się na granicę Unii.

Taktyka używania migrantów jako broni hybrydowej nie jest nowa. Białoruś sięgnęła po nią z rozmysłem. Łukaszenka doskonale wiedział, że Litwa czy Łotwa nie mają odpowiednio rozwiniętej infrastruktury, by taką rzeszę ludzi przyjąć w krótkim czasie. Musiał też zdawać sobie sprawę, że w przypadku Polski eskalacja kryzysu wywoła społeczne kontrowersje. To również sposób na uderzenie w wizerunek wojska i Straży Granicznej, ale również ważny test naszej zdolności do obrony granic oraz tego, jak zareaguje Unia Europejska, a przede wszystkim NATO. I tutaj dochodzimy do tak zwanego słonia w pokoju, czyli Rosji...

No właśnie. Trudno chyba przypuszczać, by Łukaszenka tak skomplikowaną i brzemienną w skutki operację przeprowadził sam...

Dla mnie od początku było jasne, że Białoruś nie działa sama. Rozkręcenie kryzysu migracyjnego musiało się odbyć co najmniej za cichym przyzwoleniem Rosji. Trudno sobie wyobrazić, by Władimir Putin nie wiedział nic o tym, że na granicy Państwa Związkowego i NATO szykuje się tak duża awantura. Zresztą Kreml od początku wspierał Białoruś w przestrzeni dyplomatycznej i medialnej. Już wiosną rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa krytykowała władze Litwy za postawę wobec gromadzących się na granicy migrantów. Białoruską narrację kolportował też publiczny kanał Rossija24. Materiały z granicy nie pojawiały się może zbyt często w głównym wydaniu wiadomości, ale jednak widzowie mogli je oglądać regularnie. Teraz Rosja zdecydowanie wzmocniła przekaz. Sam Łukaszenka nawet nie kryje, że sprawę kryzysu konsultuje z Putinem. Tak było choćby 4 listopada, kiedy zebrała się Rada Najwyższa Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Wówczas podpisano 28 programów integracyjnych, a obydwa państwa zapowiedziały podpisanie wspólnej doktryny wojennej.

Rosja używa Białorusi jako „proxy”, czyli pośrednika, w wojnie hybrydowej, jaką od dawna prowadzi z Zachodem. Zapewne też, podobnie jak Mińsk, bardzo uważnie przygląda się reakcji NATO i naszego wojska. Śledzi, jakie jednostki wysłaliśmy na granicę, w jakim czasie to nastąpiło, jakim uzbrojeniem dysponują, sprawdzają choćby zdolności nowo powołanej 18 Dywizji Zmechanizowanej.

Ale czy nie jest trochę tak, że Białoruś i Rosja jednak zabrnęły w ślepy zaułek? Wojsko i służby zareagowały, granica jest mniej więcej szczelna...

Łukaszenka na pewno może mieć problem. Im bardziej szczelna będzie granica, tym więcej migrantów zostanie na Białorusi. W ostatnim czasie faktycznie z Mińska zaczęły płynąć relacje, że są bardzo widoczni w mieście. A tak ogromny tłum trudno kontrolować. Zdarzają się kradzieże, niepokoje. Cierpi na tym wizerunek białoruskich służb. Pewnie nie przez przypadek kolumna, która w poniedziałek była gnana w kierunku przejścia w Kuźnicy, a potem rozproszona po lasach, została sformowana właśnie teraz.

Rosja, moim zdaniem, na tym konflikcie tak czy inaczej zyska. W pewnym momencie może zaoferować państwom zachodnim, że wystąpi w roli mediatora zdolnego zażegnać kryzys. Zyska też okazję do silniejszego obsadzenia białoruskiej granicy siłami FSB, a niewykluczone, że także do wzmocnienia obecności wojskowej w tym kraju. Migranci mogą też zostać wykorzystani do szachowania Ukrainy.

A jak mogą się zachować Unia Europejska i NATO? Można odnieść wrażenie, że na razie angażują się raczej w niewielkim stopniu.

To nie do końca tak. Na Litwę NATO wysłało Counter Hybrid Support Team, czyli specjalny zespół wyszkolony do zwalczania zagrożeń hybrydowych. Unia Europejska skierowała tam funkcjonariuszy Frontexu. Pamiętajmy jednak, że tego rodzaju pomoc udzielana jest na wniosek państwa członkowskiego. Moim zdaniem deklaracje, które padły w kontekście Polski, i sama ocena sytuacji są bardzo ważne. Mamy do czynienia z bardzo dynamiczną sytuacją, więc to zaangażowanie w każdej chwili może się zmienić.

Nie wykluczam też, że kryzys, z którym obecnie się mierzymy, będzie miał dalekosiężne skutki, jeśli chodzi o funkcjonowanie NATO i Unii Europejskiej. Może się on przyczynić do rozszerzenia dyskusji o tym, jak Sojusz powinien reagować na zagrożenia poniżej progu wojny, które jednak w znaczący sposób angażują siły militarne państwa członkowskiego. Albo też, w kontekście UE, w jaki sposób stosować politykę sankcji wobec państw prowadzących działania hybrydowe przeciw członkom Wspólnoty.

W jaki sposób pani zdaniem można obecny konflikt rozwiązać?

Tutaj niestety trudno wskazać dobre recepty. Polska oczywiście powinna uszczelniać granice, być może nawet je czasowo zamykać. To oczywiście odbije się na naszym handlu, ale też stanie się dotkliwe dla innych państw, choćby Chin, które między innymi przez Białoruś transportują towary na zachód Europy. Może więc czysto biznesowa kalkulacja sprawi, że władze w Pekinie zaczną naciskać na Mińsk i Moskwę? Kluczową kwestią są także unijne sankcje. Warto by objęły nie tylko białoruski reżim, lecz też na przykład linie lotnicze, które zwożą do Mińska migrantów. Mam tu na myśli przede wszystkim Turkish Airlines, bo średnio dziennie w Mińsku lądują cztery samoloty ze Stambułu. Co prawda wtedy portem przesiadkowym może stać się Moskwa (o ile Rosja zdecyduje się na otwarte zaangażowanie w przerzut migrantów), ale zwiększy to koszty podróży i może dzięki temu zniechęci część osób do tej drogi. Niestety, nie należy się spodziewać, że sytuacja szybko się uspokoi. Białoruś ze wsparciem Rosji z podsycania kryzysu czerpią całkiem spore profity, więc pewnie prędko nie ustaną w wysiłkach, by sytuację zaogniać.

Zwłaszcza, że zbliża się zima i sytuacja może stać się skrajnie dramatyczna. Bo przecież broniąc granicy nie możemy zapominać o kwestiach humanitarnych.

I to jest właśnie cała perfidia Łukaszenki. Dla niego kwestie humanitarne nie mają żadnego znaczenia. Ludzie są tylko narzędziem. To sposób działania, który część polskich żołnierzy widziała już w Iraku czy Afganistanie. Terroryści nierzadko wykorzystywali dzieci jako żywe bomby. Tu mamy ten sam mechanizm, tyle że w zupełnie innej skali.

Rozmawiał: Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: arch. prywatne, DWOT

dodaj komentarz

komentarze


„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
 
Święto podchorążych
„Husarz” wystartował
Co słychać pod wodą?
Right Equipment for Right Time
Marynarka Wojenna świętuje
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Nowe uzbrojenie myśliwców
Olimp w Paryżu
Norwegowie na straży polskiego nieba
Ostre słowa, mocne ciosy
Huge Help
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Wybiła godzina zemsty
O amunicji w Bratysławie
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Jaka przyszłość artylerii?
Czworonożny żandarm w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Wzmacnianie granicy w toku
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
„Szczury Tobruku” atakują
Od legionisty do oficera wywiadu
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Setki cystern dla armii
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Medycyna w wersji specjalnej
Zmiana warty w PKW Liban
Karta dla rodzin wojskowych
Olympus in Paris
W MON-ie o modernizacji
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Triatloniści CWZS-u wojskowymi mistrzami świata
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Inwestycja w produkcję materiałów wybuchowych
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Transformacja dla zwycięstwa
Polskie „JAG” już działa
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Jesień przeciwlotników
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Terytorialsi zobaczą więcej
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO