Na trasie przemarszu wojskowej kolumny został odkryty improwizowany ładunek wybuchowy. Należało więc zabezpieczyć teren i wezwać grupę EOD specjalizującą się w neutralizacji niewybuchów – tak szkolili się żołnierze 2 Stargardzkiego Batalionu Saperów. Używali przy tym Cougarów, czyli pojazdów typu MRAP – jednego z najnowszych nabytków polskiej armii.
Dla saperów takie zadania to chleb powszedni. W myśl scenariusza ćwiczeń na trasę wyruszył patrol, który miał ubezpieczać przejazd wojskowej kolumny. Po drodze żołnierze trafili na podejrzanie wyglądający przedmiot. Okazało się, że to improwizowany ładunek wybuchowy (tzw. ajdik). Saperzy musieli dopilnować, by nie eksplodował on pod kołami osłanianych pojazdów. – Zadanie może wydawać się nieskomplikowane, ale to pozory. Faktycznie składa się na nie szereg działań, które należy przeprowadzić dokładnie i sprawnie, licząc się przy tym, że w każdej chwili można dostać się pod ogień przeciwnika – przyznaje sierż. Piotr Maciejewski z 2 Stargardzkiego Batalionu Saperów.
Na początek specjaliści sprawdzili najbliższe otoczenie znaleziska, opierając się między innymi na procedurze zwanej 5/25. Polega ona na stopniowym przeszukiwaniu kolejnych stref, wytyczanych przez okręgi o promieniu od pięciu do dwudziestu pięciu metrów. Wszystko po to, by dokładnie sprawdzić, czy ajdik nie jest połączony z innymi urządzeniami. Kolejnym krokiem było ustawienie kordonu bezpieczeństwa i obserwowanie strefy zagrożenia tak, by nie dostał się tam nikt niepowołany. I wreszcie akord ostatni – wezwanie na miejsce specjalistycznej grupy EOD, która specjalizuje się właśnie w neutralizacji improwizowanych ładunków wybuchowych. Podobne ćwiczenia odbywają się stosunkowo często. Tym bardziej, że improwizowane ładunki wybuchowe są coraz powszechniej wykorzystywane podczas różnego typu konfliktów zbrojnych. Polscy żołnierze mogli się o tym przekonać np. służąc na misji stabilizacyjnej w Afganistanie. Także na wojnie w Ukrainie ajdiki stanowią poważne zagrożenie.
Podczas ostatniego szkolenia żołnierze ze Stargardu korzystali z robota saperskiego oraz amerykańskich transporterów Cougar 4x4. – To lekkie pojazdy opancerzone typu MRAP. Dzięki swojej budowie są bardziej odporne na wybuchy min. Gdy dojdzie do eksplozji, żołnierze mają stosunkowo duże szanse na przeżycie – wyjaśnia sierż. Maciejewski. Cougar jest w stanie przetrwać wybuch o sile odpowiadającej siedmiu kilogramom trotylu, jeśli dojdzie do niego pod kadłubem wozu albo czternastu kilogramom trotylu, jeżeli ładunek wybuchnie bezpośrednio pod kołem. Pojazd ma napęd na cztery koła, jego prędkość nieznacznie przekracza 100 km/h, a załogę tworzą dwaj żołnierze. Dodatkowo Cougar może zabrać na pokład czterech żołnierzy desantu. Amerykanie korzystali z tych wozów podczas wojen w Iraku i Afganistanie. Tam właśnie po raz pierwszy zetknęli się z nimi polscy żołnierze.
W 2021 roku resort obrony zawarł kontrakt na dostawę 300 MRAP-ów. Pierwsze trafiły nad Wisłę w czerwcu ubiegłego roku. Początkowo korzystali z nich żołnierze 16 i 18 Dywizji Zmechanizowanej. Potem pojazdy były dostarczane także do innych jednostek. – Saperzy ze Stargardu otrzymali je w maju. Cały czas jeszcze uczą się, jak w optymalny sposób wykorzystać ich atuty – podkreśla mjr Błażej Łukaszewski, rzecznik 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej, której podlega stargardzki batalion. Żołnierze korzystają z MRAP-ów podczas szkoleń, m.in. do prowadzenia patroli, zabezpieczania punktów kontrolnych, przeszukiwania terenu i ewakuacji medycznej.
autor zdjęć: 12 DZ
komentarze