moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Bitwa narodu

Dziś, gdy rosyjski imperializm dowodzi swego bestialstwa w Ukrainie, świętowanie Bitwy Warszawskiej daje nie tylko wspomnienia triumfu. Przypomina bowiem nieustająco, że nawet znacznie potężniejszego przeciwnika jest zdolne pokonać wojsko, za którym stoi zjednoczone wspólną sprawą społeczeństwo.

Stanowisko bojowe pod Radzyminem. Sierpień 1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

Od przedwiośnia 1920 roku Wojsko Polskie było w odwrocie i ustępowało pola konnym hordom Siemiona Budionnego oraz głównym siłom bolszewickiego Frontu Zachodniego. Dowodził nim potomek szlacheckiego rodu i wychowanek carskiej szkoły kadetów o opinii wojskowego geniusza – Michaił Nikołajewicz Tuchaczewski. Wydawało się, że już nic nie zatrzyma jego wojsk, które nieprzypadkowo nazwano Frontem Zachodnim właśnie. To on „po trupie Polski” – jak stwierdził Tuchaczewski – miał przenieść zarzewie rewolucji do Europy Zachodniej. Lecz latem 1920 roku nastąpiło przesilenie. Polacy zobaczyli, że ich świeżo odzyskana niepodległość jest śmiertelnie zagrożona i zaczęli się jednoczyć. Rząd polski podjął wtedy radyklane decyzje – najpierw polityczne, a następnie wojskowe. 1 lipca powołano Radę Obrony Narodowej, której przewodniczył Naczelnik Państwa Józef Piłsudski. Znaleźli się w niej przedstawiciele rządu, parlamentu oraz wojska i miała ona niemal nieograniczone kompetencje. Pierwszą decyzją RON było urzeczywistnienie postulatu generała Kazimierza Sosnkowskiego – powołanie Armii Ochotniczej. Jej inspektorem generalnym został generał Józef Haller, sławny dowódca Błękitnej Armii, którą przyprowadził z Francji, a ponadto sprawny organizator.

„Kto ma u siebie broń, kto ma konia i siodło, niechaj stanie z tem, co ma. Niech szlachetne współubieganie się o pierwszeństwo będzie miarą spełnionego obowiązku, miarą gorącej miłości ojczyzny”. Na ten apel generała Hallera społeczeństwo polskie odpowiedziało gremialnie. Ponad 100 tysięcy ochotników wlało w szeregi Wojska Polskiego nowego ducha i entuzjazm prosto z ław szkolnych i studenckich czy warsztatów pracy. 24 lipca utworzono Rząd Obrony Narodowej, którego premierem został Wincenty Witos, a jego zastępcą Ignacy Daszyński. Oddanie kierowania państwem w ręce ludowcy i socjalisty nie tylko odebrało wiarygodność bolszewickiej propagandzie, że Armia Czerwona niesie na swych bagnetach wolność polskiemu proletariatowi, lecz także spowodowało masowe wstępowanie chłopów i robotników do Wojska Polskiego. Teraz trzeba było nowego planu, który zatrzymałby wreszcie czerwoną apokalipsę.

REKLAMA

Plan doskonały

Nie ma bardziej samotnej osoby niż Wódz Naczelny – zwłaszcza, gdy jego armia przegrywa bitwę za bitwą. To zdanie Józef Piłsudski musiał powtarzać sobie często na przełomie lipca i sierpnia. To prawda, że przez katastrofalne wiadomości z frontu nie potrafił ukryć rozstroju nerwowego, ale nie było to zupełne załamanie psychiczne, jak później twierdzili jego przeciwnicy. Nadal kontrolował sytuację. Pierwszą ważką decyzją, która zdecydowała o przyszłym zwycięstwie, było przyjęcie 20 lipca dymisji generała Stanisława Hallera ze stanowiska szefa Sztabu Generalnego i powołanie na jego miejsce generała Tadeusza Rozwadowskiego. Jak wyznał później Marszałek o tej nominacji zdecydowało to, że Rozwadowski nigdy nie tracił ducha i optymizmu, nawet w sytuacjach wydających się beznadziejnymi. Takiego szefa sztabu potrzeba było, kiedy nieprzyjaciel pukał już niemal do wrót stolicy. Dziś wiadomo jest, że dzięki pracy kryptologów porucznika Jana Kowalewskiego, Piłsudski i jego sztabowcy znali marszrutę armii Tuchaczewskiego, ale to nie zapewniało jeszcze zwycięstwa. Trzeba było wskazać miejsce w nieprzyjacielskim szyku, w które należało precyzyjnie wymierzyć cios. Odpowiedzialność była tym większa, że drugiej szansy już się nie miało.

Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wśród żołnierzy na froncie galicyjskim. 1919 r. Fot. NAC

Dzień 6 sierpnia Piłsudski traktował jako datę szczęśliwą, była to wszak rocznica wymarszu Kadrówki w 1914 roku. Miał za sobą kolejną nieprzespaną noc w swym gabinecie w Belwederze, ale nie zważał zbytnio na zmęczenie, bo wreszcie podjął decyzję. Nad ranem jeszcze raz wszystko przeanalizował. Czasami brak wyboru staje się błogosławieństwem i tak było w jego wypadku. Nie mógł rzucić swych wojsk do kontrofensywy z lewej flanki, gdyż tam oskrzydliła je już nieprzyjacielska kawaleria. Centrum swych wojsk musiał pozostawić na miejscu, pod Warszawą, bo tutaj oczekiwał frontalnego ataku. Front Południowy był zbyt daleko od stolicy i wiązał konną armię Budionnego. Pozostawało tylko jedno miejsce do uderzenia – na prawo od centrum, tam gdzie szybko można było przerzucić jednostki zarówno z Frontu Północnego, jak i Południowego. Rano Piłsudski przyjął swego szefa sztabu. Obaj pochylili się nad mapami i generał Rozwadowski zwrócił uwagę Wodzowi Naczelnemu na krętą linię rzeki Wieprz, sto kilometrów od stolicy. Obaj zgodnie stwierdzili, że to najodpowiedniejsze miejsce do wyprowadzenia kontrofensywy.

Do wieczora 6 sierpnia Rozkaz nr 8358/3 był gotowy i z podpisem generała Rozwadowskiego rozesłany do poszczególnych sztabów. Niejeden ze sztabowców czytając go, wpadł w zdumienie, a nawet w przerażenie, gdyż rozkaz ten był w istocie organizacyjną rewolucją. Dzielił on dwa fronty na trzy i nie do poznania zmieniał rozlokowanie polskich armii! Front Północny pod dowództwem generała Józefa Hallera obejmował obszar od Pułtuska nad Narwią do Dęblina nad Wisłą. Na jego północnym krańcu stały formacje rezerwowe broniące dolnego biegu Wisły. Za nimi była nowo sformowana 5 Armia generała Władysława Sikorskiego, która miała powstrzymać prawe skrzydło bolszewickie na rubieży rzeki Wkry na północ od Warszawy. Zadanie obrony przedmościa stolicy od Zegrza do Karczewa przypadło 1 Armii generała Franciszka Latinika. Natomiast 2 Armia generała Bolesława Roi wraz ze strategicznymi rezerwami generała Lucjana Żeligowskiego broniła przepraw na Wiśle po stronie zachodniej – od Karczewa po Dęblin. Front Środkowy generała Edwarda Rydza-Śmigłego rozciągał się od Dęblina do Brodów i był kluczowy w planach Wodza Naczelnego. Składał się z 4 Armii generała Leonarda Skierskiego, skoncentrowanej w rejonie od Dęblina do Kocka, i 3 Armii generała Zygmunta Zielińskiego, obejmującej obszar od Kocka do Brodów. Z tychże armii wydzielono pięć dywizji piechoty i jedną brygadę kawalerii, z których utworzono nad rzeką Wieprz dwie grupy uderzeniowe pod osobistym dowództwem Józefa Piłsudskiego. Ostatni był Front Południowy generała Wacława Iwaszkiewicza, to ugrupowanie rozkaz z 6 sierpnia najmniej naruszył. W jego skład wchodziła 6 Armia generała Władysława Jędrzejewskiego i Armia Ukraińskiej Republiki Ludowej generała Mychajła Omelianowycza-Pawlenki. Zadaniem tych wojsk była obrona terenów od Brodów aż po Dniestr, a przede wszystkim niedopuszczenie, by sowiecki Front Południowo-Zachodni połączył się z wojskami Tuchaczewskiego.

Budowa okopów pod Warszawą w okolicy Pragi. 07.1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

W sumie do rozstrzygającej bitwy Polacy zebrali 29 dywizji i trzy dywizje kawalerii liczące łącznie 190 tysięcy żołnierzy. Jedyny szkopuł był taki, że nie było żadnych odwodów, które mogłyby zaradzić niekorzystnemu obrotowi wydarzeń na szachownicy. To był w istocie plan bez alternatywy. Zapomina się często przy tym o jeszcze jednym aspekcie. Powyższe uszykowanie wojska wymagało wręcz nieludzkiego wysiłku. W momencie otrzymania rozkazu do przegrupowania wiele oddziałów związanych było walką lub wyczerpanych ciągłym odwrotem. Nagle wymagano od żołnierzy oderwania się od wroga i pomaszerowania w poprzek wszystkich linii komunikacyjnych, by w ciągu pięciu dni zająć nowe pozycje, odległe często o 150–300 kilometrów!

Mniej może dziwić więc fakt, że Tuchaczewski upojony sukcesami z lipca i początku sierpnia nie spodziewał się czegoś takiego ze strony wydawałoby się pobitego już nieprzyjaciela. Jego wojska miały jasno określone cele. Prawe skrzydło Frontu Zachodniego, czyli 4 Armia Dmitrija Sawielewicza Szuwajewa i 3 Korpus Konny Gaika Dmitrijewicza Bżyszkjena Gaja, miało zdobyć rejon Grudziądza i Torunia oraz sforsować Wisłę na odcinku od Dobrzynia po Włocławek. Rzekę tę miała także pokonać między Płockiem a Wyszogrodem 15 Armia Augusta Iwanowicza Korka. Centrum swych sił Tuchaczewski rozdzielił na dwa kierunki: 3 Armia Władimira Sałamonowicza Łazarewicza ruszyła na Modlin, a 16 Armia Nikołaja Władymirowicza Sołłohuba na Warszawę. Lewe skrzydło 16 Armii zabezpieczała Grupa Mozyrska Matwieja Serafinowicza Chwiestina. Prawie 100 tysięcy czerwonoarmistów parło nieubłaganie ku stolicy.

Ale czy Warszawa była ich głównym celem? Do dziś historycy spierają się na ten temat. Dokładna analiza Dyrektywy Nr 236 /op./sek. Tuchaczewskiego z 10 sierpnia rzeczywiście wskazuje, że Front Zachodni nie zamierzał atakować Warszawy (oprócz Pragi), lecz obejść polską stolicę od północy, wykonując głęboki manewr okrążający. Było to wyraźne nawiązanie do taktyki feldmarszałka Iwana Paskiewicza z 1831 roku, ale tylko częściowe. Jak podkreśla Tomasz Kośmider: „W przeciwieństwie do Paskiewicza [Tuchaczewski – przyp. red.] nie myślał jednak o bezpośrednim zdobywaniu Warszawy, ale raczej o szerzej zakrojonej akcji, której celem miało być opanowanie pomorskiego obszaru operacyjnego, odcięcie Polski od Bałtyku i zmuszenie do kapitulacji. Przy takim założeniu stolica państwa polskiego zajęta zostałaby niejako «przy okazji» i w przekonaniu dowódcy rosyjskiego Frontu Zachodniego raczej bez większego wysiłku”.

Bitwa, która przeszła do historii pod mianem Warszawskiej, była więc w istocie batalią o niepodległość całego kraju. Jednak Tuchaczewski w swych ambitnych planach przeliczył się i owładnięty niedawnymi triumfami popełnił kilka kardynalnych błędów. Przede wszystkim lekceważąc przeciwnika zrezygnował z przegrupowania i uzupełnienia wojsk przed generalnym natarciem. Pozostawił też prawie zupełnie odsłonięte lewe skrzydło – bronione jedynie przez słabą Grupę Mozyrską, nie zdając sobie sprawy, że jego przeciwnik o tym wie i planuje to bezwzględnie wykorzystać.

Decydujące starcie

Batalia o Polskę miała rozstrzygnąć się w trzech newralgicznych na mapach sztabowych miejscach: na przedmościu warszawskim – pod Radzyminem i Ossowem, nad Wkrą i nad Wieprzem. Wieczorem 12 sierpnia Józef Piłsudski, upewniwszy się, że jego wojska w większości zajęły wyznaczone pozycje, wyjechał z Warszawy do Puław nad Wisłą, gdzie zainstalowano Kwaterę Główną. Chciał stąd osobiście pokierować siłami uderzeniowymi Frontu Środkowego. Tym samym główna odpowiedzialność za przebieg walk na przedmościu warszawskim spadła na generała Tadeusza Rozwadowskiego. A te początkowo przybrały niepomyślny obrót. Pierwsza do polskich pozycji dotarła 21 Dywizja Strzelecka, a nocą 12 sierpnia dołączyły doń wszystkie pięć dywizji 16 Armii Sołłohuba. Gwałtowny atak 21 i 27 Dywizji Strzeleckiej przełamał obronę 11 Dywizji Piechoty pułkownika Bolesława Jaźwińskiego i sołdaci zajęli Radzymin. Mimo to panikę w polskich szeregach szybko opanowano i następnego dnia doszło do zażartych walk na szable, bagnety i pięści. Szczególnie odznaczyli się w tym boju młodzi ochotnicy, którzy do walki szli często prosto z gimnazjalnych ław. Symbolem ich męstwa stała się śmierć księdza Ignacego Skorupki. Kapelan 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej otrzymał śmiertelny postrzał 14 sierpnia w czasie walk w Ossowie, kiedy jednemu z żołnierzy udzielał ostatniego namaszczenia.

Artyleria na stanowiskach bojowych w momencie oddawania strzału. 08.1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

Sowieci zupełnie stracili pod Warszawą inicjatywę, gdy 15 sierpnia do walki ruszyły odwody generała Lucjana Żeligowskiego, w tym 1 Pułk Czołgów wyposażony w najnowocześniejszą ówcześnie broń pancerną – czołgi Renault FT-17. Tak odbicie Radzymina wspominał jeden z oficerów pułku, porucznik Michał Piwoszczuk: „Pierwszy wpadł do Radzymina czołg z armatką kaprala Makowskiego – w samą porę. Dowódca, na którego batalionie używały sobie rosyjskie samochody pancerne, osobiście go wyprowadził z Radzymina na szosę, po której posuwały się samochody. Krótka była walka, jeden trafiony, a dwa inne, nie czekając swej kolejki, uciekły”. Po odbiciu Radzymina 16 sierpnia Polacy wyszli poza swe linie defensywne, a dwa dni później przedmoście warszawskie zostało prawie całkowicie oczyszczone z nieprzyjaciela.

Gdy 13 sierpnia rozgorzał bój na przedmościu warszawskim, dowódca Frontu Północnego, generał Józef Haller, posłał do Modlina rozkazy generałowi Władysławowi Sikorskiemu, by przyspieszył ofensywę swej 5 Armii o dobę. Rankiem 14 sierpnia żołnierze 5 Armii przekroczyli płytkie brody Wkry i Wisły i ruszyli na przeważające siły sowieckiej 4 i 15 Armii. W zażartej walce szczególnie wyróżniła się 18 Dywizja Piechoty i Dywizja Ochotnicza, ale prawdziwym zwrotem, zarówno w sensie strategicznym, jak i psychologicznym, okazał się rajd kawaleryjski generała Aleksandra Karnickiego (byłego dowódcy Budionnego w armii carskiej) na Ciechanów 15 sierpnia. Jego 203 Pułk Ułanów jak piorun kulisty przeszedł przez Ciechanów, rozbijając radiostację 4 Armii. Jak się okazało, było to jedyne połączenie tej armii ze sztabem Frontu Zachodniego, co ogromnie skomplikowało życie Tuchaczewskiemu (połączenie nawiązano dopiero 18 sierpnia). Jednocześnie 5 Armia, uskrzydlona wieściami o zdobyciu dawnej siedziby książąt mazowieckich, wytrzymała natarcie 3 i 15 Armii, następnie odzyskała całą linię Wkry.

Generał Sikorski w swym meldunku sytuacyjnym z 15 sierpnia napisał, że „duch zwycięstwa wstąpił w żołnierzy”. Jego trzy dywizje piechoty i jedna kawalerii związały walką dwanaście dywizji piechoty i dwie kawalerii nieprzyjaciela i powstrzymały jego marsz na zachód. Tym samym stworzone zostały warunki do przeprowadzenia zwrotu zaczepnego Piłsudskiego – uderzenia znad Wieprza. 16 sierpnia 5 Armia zdobyła Nasielsk, a dwa dni później zbliżyła się do wyznaczonych jej celów: Orzyca i Narwi. Jak trafnie zauważył Norman Davies: „Koncentrując 15 i 3 Armię oraz przyspieszając odwołanie czwartej, Sowieci mogli łatwo osiągnąć ogromną przewagę i zmusić Sikorskiego do odwrotu; wykonując ten manewr naraziliby się jednak na całkowite otoczenie przez siły polskie z pozostałych sektorów. Sikorski, ryzykując zagładę swoich oddziałów, umożliwił oczyszczenie przedmościa warszawskiego oraz zapewnił powodzenie kontrofensywy znad Wieprza”. To był klasyczny szach, którego Tuchaczewski jeszcze nie przeczuwał. Sowiecka 3 i 15 Armia nie zdołały rozbić polskiej 5 Armii, a „ślepa i głucha” po utracie swej radiostacji sowiecka 4 Armia szła ku zagładzie.

Zwycięstwo

Tym, który dał nieprzyjacielowi mata, miał być Józef Piłsudski. Lecz paradoksalnie, podobnie jak Tuchaczewski, który nie do końca zdawał sobie sprawę ze swej sytuacji, tak polski Naczelny Wódz przez dłuższy czas nie uświadamiał sobie skali pomyślności kontrofensywy, do której dał rozkaz 16 sierpnia. Na wieść o ciężkiej sytuacji pod Warszawą przyspieszył ją o jeden dzień i rzucił 20 tysięcy żołnierzy swej grupy manewrowej do natarcia. Był przekonany, że atakuje cztery pełne armie nieprzyjacielskie, więc pierwsze meldunki o tym, że jego żołnierze weszli w nieprzyjacielskie pozycje jak w masło, bardziej go zaniepokoiły niż ucieszyły. Podejrzewał, że nieprzyjaciel tatarskim sposobem, chce go wciągnąć w pułapkę.

A polscy żołnierze rzeczywiście szli znad Wieprza jak burza. Tak zwycięski bój o Garwolin 16 sierpnia zapamiętał jeden z żołnierzy 14 Dywizji Piechoty, Janusz Sopoćko: „Las swojsko szumi. Kilkanaście par rąk podniesionych do góry, łby, przyodziane mimo gorąca w brudne czapy ze sztucznego baranka, oczy bezmyślne i przerażone i krzyk: «pan, zdajuś»! W zapamiętaniu ktoś strzela dalej, postacie ze wzniesionymi rękami padają na kolana, «pan zdajuś» przechodzi w paniczny ryk. […] Jeńców mamy co najmniej trzykrotnie więcej, niż jest nas. Tłum ten maszeruje za nami. Zza lasu jedzie oklep na koniu uśmiechnięta dziewucha wiejska; kiecka wysoko podkasana; czerwone opalone nogi odznaczają się na ciemnych bokach szkapiny. W ręku trzyma straszną broń chłopską – widły. Prowadzi do swoich, polskich żołnierzy trzech jeńców. Znalazła ich w stodole, kryjących się w sianie. «A przyjdźta do wsi po ich karabiny»!”.

Żołnierze polscy na pozycjach, podczas walk pod Radzyminem. 08.1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

Ta „Nike z widłami” wieszczy jeszcze niejedno zwycięstwo tego dnia. Między innymi górale z 21 Dywizji Piechoty Górskiej generała Andrzeja Galicy po kilku godzinach boju zdobyli Kock, a Grupa Jazdy majora Feliksa Jaworskiego błyskawicznie zagarnęła Radzyń Podlaski, nie tylko rozpędzając miejscowy rewkom, ale zmuszając tym oddziały sowieckiej Grupy Mozyrskiej do generalnego odwrotu na Łuków. Mimo meldunków o kolejnych sukcesach tego dnia Józef Piłsudski wciąż był pełen niepokoju. Wywiad donosił mu, że Grupa Mozyrska jest najsłabszym ogniwem wojsk Tuchaczewskiego, ale wydawało mu się nieprawdopodobne, iż składała się jedynie z dwóch słabych dywizji! Zadawał sobie też pytanie, co z resztą armii sowieckich. Ulgę poczuł dopiero późno w nocy, na kwaterze w Garwolinie: „Pamiętam, jak dziś, tę chwilę, gdy pijąc herbatę obok przygotowanego do snu łóżka, zerwałem się na równe nogi, gdy wreszcie usłyszałem odgłos życia, odgłos realności, głuchy grzmot armat, dolatujący gdzieś z północy. Więc nieprzyjaciel jest! Więc nie jest on jakąś ułudą. […] Gdzieś koło Kołbieli, czy trochę dalej, biła się w nocy moja 14 Dywizja”.

18 sierpnia Piłsudski wrócił do Warszawy i dopiero tutaj w pełni zobaczył i zrozumiał efekty swego manewru zaczepnego znad Wieprza. A tam ofensywa wciąż trwała. 1 Dywizja Piechoty Legionów wraz kawalerią majora Jaworskiego dotarła do Drohiczyna, a 3 Dywizja Piechoty Legionów znalazła się na przedmieściach Brześcia. Nieprzyjaciel był w odwrocie na całym froncie, a Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego zarządziło jego pościg w kierunku północno-wschodnim. 5 Armia generała Sikorskiego rozprawiła się z 4 Armią Szuwajewa. Z matni udało się wyrwać jedynie jej 3 Korpusowi Kawalerii, który z niedobitkami piechoty przekroczył granicę niemiecką i został internowany w Prusach Wschodnich. Tymczasem 2 Armia generała Rydza-Śmigłego ścigała rozbitą 16 Armię Sołłohuba, a 4 Armia generała Skierskiego z powodzeniem biła 15 Armię Korka.

22 sierpnia Polacy odbili Białystok, a dwa dni później Józef Piłsudski zatrzymał pościg swych wojsk na linii Kuźnica Białostocka – Świsłocz – Białowieża – Kamieniec Litewski – Żabinka. Szacunkowe straty obu walczących stron są bardzo rozbieżne. Najczęściej podaje się, że Armia Czerwona straciła około 25 tysięcy żołnierzy (polegli i ranni), 66 tysięcy trafiło do niewoli, a 45 tysięcy zostało internowanych w Niemczech. Natomiast Wojsko Polskie miało 4,5 tysiąca zabitych, 22 tysiące rannych i około 10 tysięcy zaginionych. Już same te liczby pokazują skalę polskiego zwycięstwa, ale nie był to jeszcze koniec wojny.

Szwadron bolszewickiej kawalerii wzięty do niewoli przez wojska polskie. 08.1920 r. Źródło zdjęcia: Wojskowe Biuro Historyczne

Piłsudski od razu zaczął przygotowywać ofensywę na Niemen, gdzie wycofały się zdziesiątkowane armie Frontu Zachodniego. Na południu wciąż wielkim zagrożeniem był sowiecki Front Południowo-Zachodni, z siejącą postrach pod Lwowem konną armią Budionnego. Sierpniowe zwycięstwo było jednak niewątpliwie punktem zwrotnym tej wojny. Nie tylko dało Polakom wiarę na ocalenie swej niepodległości, ale i pokazało po czyjej stronie leży „siła moralna wojny” – jak mawiał cesarz Napoleon. Niemal całe polskie społeczeństwo – niezależnie od poglądów politycznych i różnic stanowych czy religijnych – zjednoczyło się w walce z najeźdźcą, by bronić ojczyzny.

Gdyby Wojsko Polskie poniosło klęskę, najpewniej Europa Zachodnia poradziłaby sobie z Armią Czerwoną, jeśli nie uczyniłby to już same Niemcy. Niepokojąco otwarte pozostaje pytanie, czy Zachód przejąłby się zbytnio wówczas ponownym zniknięciem Polski z mapy. Ekspansja komunizmu w Europie Środkowej zatrzymana została tylko na ponad dwadzieścia lat, lecz to „tylko” pozwoliło na tyle okrzepnąć Rzeczypospolitej, że przetrwała ona gehennę niemieckiego nazizmu i odrodziła się po wydawałoby się niemającej końca dominacji systemu sowieckiego. Niebagatelną w tym rolę miała pamięć o triumfie z 1920 roku.

Bibliografia i źródła cytatów:

Norman Davies, Orzeł biały, czerwona gwiazda, przeł. Andrzej Pawelec, Kraków 1997;
Tomasz Kośmider, Rola 5. Armii w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 roku, [w:] Wojna polsko-rosyjska 1919–1920 i jej międzynarodowe odniesienia z perspektywy 90-lecia, pod red. Jeremiasza Ślipca i Tomasza Kośmidera, Warszawa 2010;
Józef Piłsudski, Rok 1920, Łódź 1989;
Michał Piwoszczuk, 1. Pułk Czołgów w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, Kraków 2017;
Janusz Sopoćko, Mój pluton, Warszawa 1937;
Janusz Szczepański, Społeczeństwo Polski w walce z najazdem bolszewickim 1920 roku, Warszawa – Pułtusk 2000; Wybór dokumentów do bitwy warszawskiej, cz. I, „Wojskowy Przegląd Historyczny”

Piotr Korczyński

autor zdjęć: Wojskowe Biuro Historyczne, NAC

dodaj komentarz

komentarze


Jaka przyszłość artylerii?
 
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Od legionisty do oficera wywiadu
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Terytorialsi zobaczą więcej
Norwegowie na straży polskiego nieba
Zmiana warty w PKW Liban
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Jesień przeciwlotników
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Wzmacnianie granicy w toku
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Karta dla rodzin wojskowych
Czworonożny żandarm w Paryżu
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Setki cystern dla armii
O amunicji w Bratysławie
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Pożegnanie z Żaganiem
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Wybiła godzina zemsty
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
Co słychać pod wodą?
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
„Husarz” wystartował
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Right Equipment for Right Time
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
„Szczury Tobruku” atakują
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Transformacja dla zwycięstwa
Transformacja wymogiem XXI wieku
Medycyna w wersji specjalnej
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Polskie „JAG” już działa
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Zyskać przewagę w powietrzu
Ostre słowa, mocne ciosy
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Olimp w Paryżu
Szef MON-u na obradach w Berlinie
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Święto podchorążych
Olympus in Paris
Bój o cyberbezpieczeństwo
Rosomaki w rumuńskich Karpatach

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO