moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Polska armia to nasza najlepsza wizytówka w NATO

Wnosimy do Sojuszu wiarygodność, a nasza armia pokaźny zasób zdolności i możliwości. Polska nie tylko ma poczucie bezpieczeństwa dzięki sojusznikom, ale daje je innym. Nie mam wątpliwości, że przez lata zapracowaliśmy na pozycję lidera w NATO – mówi gen. dyw. Maciej Klisz, dowódca operacyjny RSZ. Przez ostatnie ćwierćwiecze w operacjach natowskich uczestniczyło ok. 70 tys. polskich żołnierzy.

Polska Zbrojna: Ilu polskich żołnierzy przez ostatnie 25 lat uczestniczyło w operacjach Sojuszu Północnoatlantyckiego?

Gen. dyw. Maciej Klisz: Jako pełnoprawny sojusznik kierujemy żołnierzy do operacji natowskich od 25 lat, ale przecież już wcześniej, jeszcze w ramach programu „Partnerstwo dla pokoju” Polacy brali udział w misjach i szkoleniach z żołnierzami NATO. Jestem tego najlepszym przykładem. W 1999 roku służyłem na swojej drugiej misji organizowanej przez NATO w Bośni i Hercegowinie. Wyjechałem na Bałkany jako żołnierz 6 Brygady Desantowo-Szturmowej (dziś 6 Brygada Powietrznodesantowa – przyp. red.) z kraju partnerskiego, ubiegającego się o członkostwo w Sojuszu, a wróciłem już jako żołnierz NATO. W dniu przystąpienia do Sojuszu, 12 marca 1999 roku, byłem ze swoimi żołnierzami na patrolu.

REKLAMA

Trzymając się jednak tej daty, to od 1999 roku w różnego rodzaju misjach natowskich wzięło udział 70 tys. polskich wojskowych. Obecnie tylko w ramach natowskich misji poza granicami kraju służy ponad 700 żołnierzy i pracowników cywilnych. Utrzymujemy kontyngenty w Kosowie, Turcji, Rumunii, Iraku i na Łotwie. Trzeba też wspomnieć misje, które są już za nami, a więc misje stabilizacyjne w Iraku i Afganistanie oraz misję typowo szkoleniową pod Hindukuszem, czyli Resolute Support Mission. W ramach tych ostatnich, czyli w Iraku i Afganistanie, służyło najwięcej polskich żołnierzy.

Jakie znaczenie miały misje dla naszego wojska?

Mógłbym krótko odpowiedzieć: ogromne. I choć ponieśliśmy na nich spore straty (tylko w operacjach NATO zginęło 54 Polaków), to jednak nasze zaangażowanie w te operacje sprawiło, że Polska jawi się dziś jako wiarygodny sojusznik. Misje pokazały naszym partnerom, że polscy żołnierze są mądrzy, godni zaufania i można na nich polegać. Myślę, że nasz kraj jest w dużej mierze postrzegany właśnie przez pryzmat dobrej służby polskiego żołnierza w różnego rodzaju operacjach, w czasie których współpracowaliśmy z sojusznikami. Na misjach budowaliśmy wiarygodność. Polityczne ustalenia i deklaracje są oczywiście ważne, ale liczy się to, co dzieje się po uścisku dłoni polityków, czyli zaangażowanie wojska i ciężka służba żołnierzy.

Udział w misjach to oczywiście nie tylko kwestia wizerunkowa. Zagraniczne operacje znacząco wpłynęły na naszą armię, jej strukturę, szkolenie, wyposażenie i uzbrojenie. Zyskaliśmy praktycznie w każdej dziedzinie.

Nasi żołnierze sprawdzili się zarówno w walce, jak i w szkoleniu innych.

Tak, nasze umiejętności i kompetencje rosły z misji na misję. Sojusznicy to widzieli, dlatego nasi dowódcy zajmowali kluczowe stanowiska, a polscy żołnierze byli proszeni o szkolenie innych. Proszę zwrócić uwagę na to, że od 2015 roku to właśnie szkolenie było najważniejszym zadaniem żołnierzy w ramach misji RSM w Afganistanie. Na terenie całego kraju w szkolenie sił afgańskich angażowały się jednostki wojsk konwencjonalnych i specjalnych.

Efekty naszego zaangażowania w misje są dalekosiężne. W Polsce siedzibę ma wiele międzynarodowych lub stricte natowskich dowództw i instytucji, np. Joint Force Training Center (JFTC), czy 3 Batalion Łączności NATO w Bydgoszczy, Centrum Eksperckie Policji Wojskowej NATO i Centrum Eksperckie Kontrwywiadu NATO. Rozpoznawalnymi z poziomu Sojuszu jednostkami – czy to w Krakowie, czy Elblągu dowodzą polscy oficerowie, a jesienią Polak stanie na czele Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie. Oficer z Polski dowodzi także Eurokorpusem w Strasburgu. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie nasze dotychczasowe zaangażowanie w ramach NATO.

Pan również zajmował stanowisko w strukturze NATO. W 2015 roku, gdy zawodowo był Pan jeszcze związany z Dowództwem Wojsk Specjalnych, został Pan szefem sztabu Dowództwa Operacji Sił Specjalnych NATO w Afganistanie.

Tak, byłem trzecim polskim oficerem na tym stanowisku. Amerykanie zaproponowali nam objęcie tej funkcji, by docenić wysiłki i postępy, jakie od wstąpienia do Sojuszu zrobiły polskie wojska specjalne. W Afganistanie odpowiadałem za 19 państw, bo tyle nacji tworzyło tam komponent sił specjalnych. Z wiedzy, którą wówczas zdobyłem, korzystam do dziś. W 2015 roku misja zmieniała charakter na szkoleniową. Doskonaliliśmy założenia operacyjne dla tzw. wsparcia wojskowego (military assistance), które obecnie jest jednym z podstawowych zadań polskich i sojuszniczych wojsk specjalnych.

Gdy wstępowaliśmy do NATO, Polsce zależało przede wszystkim na gwarancjach bezpieczeństwa. Jak z perspektywy tych doświadczeń wygląda dziś rola Polski w NATO? Czy jesteśmy liderem wschodniej flanki Sojuszu?

Warto zaznaczyć, że obecnie Polska jest nie tylko beneficjentem natowskich gwarancji bezpieczeństwa, ale również aktywnie je współtworzy. Nie tylko bierzemy, także dajemy.  Wnosimy do Sojuszu wiarygodność, a nasza armia znaczny zasób zdolności i możliwości.

Nie mam wątpliwości, że zapracowaliśmy na pozycję lidera, ale też wpływ na to ma sytuacja geopolityczna w Europie. Agresja Rosji na Ukrainę wymusza na nas podjęcie roli lidera. Jesteśmy największym państwem w regionie i mamy silną armię. Polska stała się hubem logistycznym, szkoleniowym i operacyjnym dla sojuszników. Przecież to u nas stacjonuje ponad 10 tys. wojsk sojuszniczych, to tu jest zlokalizowana baza, przez którą do Ukrainy dociera wojskowy sprzęt i uzbrojenie. To my wyszkoliliśmy już kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy ukraińskich.

Czy można mówić o silnej wschodniej flance bez udziału Polski?

Absolutnie nie. Ciężko mi sobie wyobrazić silne NATO bez silnej i aktywnej w regionie Polski.

Napaść Rosji na Ukrainę zburzyła poczucie bezpieczeństwa w Europie, a zagrożenie ze strony Rosji zaczęło być odczuwalne. Czy dowódcy operacyjni z innych krajów podobnie jak my oceniają zagrożenia?

Na pewno nasz głos w tej sprawie ma duże znaczenie i jesteśmy słuchani. Co kilka dni rozmawiam ze swoimi odpowiednikami z krajów sąsiedzkich, państw nordyckich, ale także z USA czy Wielkiej Brytanii. Moi partnerzy są ciekawi naszych ocen i biorą je pod uwagę. Ich ocena sytuacji bezpieczeństwa jest zbieżna z naszą. To oczywiście cieszy i oznacza, że niezależnie od szerokości geograficznej jednakowo identyfikujemy zagrożenia.

Wspomniał Pan o wojskach sojuszniczych w Polsce. Żołnierze z jakich armii stacjonują u nas?

W tej chwili na terenie Polski przebywa ponad 10 tys. żołnierzy różnych państw, jednak podczas międzynarodowych ćwiczeń liczba ta rośnie. Większość sił skierowali do nas Amerykanie, ale są także Brytyjczycy, Chorwaci i Rumuni oraz Duńczycy, Niemcy czy Kanadyjczycy. Naszej przestrzeni powietrznej strzegły lub strzegą sojusznicze myśliwce, m.in. z Włoch czy Holandii, na Bałtyku są włoskie okręty, mieliśmy też w kraju niemieckich przeciwlotników.

Obecność wojsk NATO po wybuchu wojny w Ukrainie wzrosła, ale przecież jednostki sojuszników w naszym kraju pojawiały się już wcześniej. To efekt m.in. ustaleń ze szczytu NATO w Warszawie, który odbył się w 2016 roku. Myślę tu o Batalionowej Grupie Bojowej eFP. Podobne pododdziały są na Litwie, Łotwie, w Estonii, Słowacji, Rumunii i Bułgarii. Zdolności operacyjne tych jednostek są cały czas zwiększane.

Polska nie tylko przyjmuje siły sojuszników na swoim terenie, ale wysyłając wojsko wzmacnia także bezpieczeństwo naszych sąsiadów.

Nasi żołnierze w ramach eFP służą na Łotwie i w Rumunii, a cyklicznie angażujemy się w natowską misję Baltic Air Policing (na początku marca do Polski z Estonii wrócili lotnicy XII zmiany PKW Orlik – przyp. red.). To zaangażowanie świadczy o naszej dojrzałości jako członka Sojuszu, ale jest też dowodem na siłę naszej armii. Jesteśmy w stanie nie tylko dbać o bezpieczeństwo własnego kraju, ale jednocześnie delegować siły poza jego granice. W NATO mówi się o zasadzie 360 stopni w kolektywnej obronie. Stąd właśnie obecność polskich żołnierzy w Rumunii, w państwach bałtyckich czy na Bałkanach. Chcąc otrzymywać gwarancje bezpieczeństwa, musimy też to bezpieczeństwo zapewniać. Polacy powinni rozumieć, że jeśli chcemy, by sojusznicy stacjonowali u nas, to musimy także akceptować fakt, że my swoich żołnierzy wysyłamy do innych państw.

Wojsk sojuszniczych w Polsce jest więcej przy okazji różnego rodzaju ćwiczeń. Teraz mamy rekordowe pod względem zaangażowania sił manewry natowskie „Steadfast Defender”. Wojska NATO regularnie biorą też udział w cyklicznych ćwiczeniach „Anakonda”.

Duże zaangażowanie sił sojuszniczych w tego typu ćwiczenia wynika z całkowitego przemodelowania celów NATO. Inne niż jeszcze dekadę temu jest podejście do zagrożenia, inne do generowania sił, utrzymywania oddziałów szybkiej gotowości, systemu logistycznego, planów regionalnych. Ćwiczenia „Steadfast Defender” to nie tylko manifestacja siły i jedności Sojuszu. NATO ma plany na ewentualną wojnę i przy okazji takich manewrów sprawdza możliwości i scenariusze działania.

Mówi Pan, że ćwiczymy scenariusze na wypadek wojny. Jakie znaczenie w tym kontekście ma niedawno podpisane z Niemcami i Holendrami porozumienie o przemieszczaniu wojsk?

Pod koniec stycznia wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz podpisał z Niemcami i Holendrami list intencyjny w sprawie procedur przemieszczania wojsk. Tak zwana mobilność wojskowa (military mobility) ma szczególne znaczenie dla bezpieczeństwa. Proszę pamiętać, że dużym wyzwaniem na polu walki jest logistyka, a kluczowy z kolei jest czas. Im szybciej na front dotrze wsparcie zarówno materiałowe, jak i siłami wojsk, tym skuteczniejsi będziemy w walce. Wspomniane porozumienie bardzo mnie cieszy. Otwiera nam ono np. łatwiejszy dostęp do wielkich niemieckich i holenderskich portów i znacznie ułatwia potencjalny przerzut wojsk. 

 



Generał dywizji Maciej Klisz od października 2023 roku jest dowódcą operacyjnym rodzajów sił zbrojnych. Wcześniej dowodził wojskami obrony terytorialnej, służył w strukturach wojsk specjalnych i 6 Brygady Powietrznodesantowej. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu oraz Akademii Obrony Narodowej. Studiował także w US Army War College. Dwukrotnie służył na misji w Bośni i Hercegowinie. Jako pierwszy polski oficer zajął stanowisko doradcy do spraw sił specjalnych w Response Operations Forces Command w Niemczech. W 2015 roku był szefem sztabu Komponentu Sił Specjalnych NATO w Afganistanie.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: sierż. Rafał Samluk/ Combat Camera DORSZ

dodaj komentarz

komentarze


Rosomaki w rumuńskich Karpatach
 
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Karta dla rodzin wojskowych
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Grupa WB idzie na rekord
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ogień Czarnej Pantery
„Siły specjalne” dały mi siłę!
SkyGuardian dla wojska
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Polskie „JAG” już działa
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Szczury Tobruku” atakują
Pożegnanie z Żaganiem
Aplikuj na kurs oficerski
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Terytorialsi zobaczą więcej
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Zmiana warty w PKW Liban
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Determinacja i wola walki to podstawa
Kluczowa rola Polaków
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kluczowy partner
Homar, czyli przełom
Ostre słowa, mocne ciosy
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Medycyna „pancerna”
Ustawa amunicyjna podpisana przez prezydenta
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Mniej obcy w obcym kraju
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Co słychać pod wodą?
Zyskać przewagę w powietrzu
Olympus in Paris
Polskie Casy będą nowocześniejsze
Wybiła godzina zemsty
Bój o cyberbezpieczeństwo
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Czworonożny żandarm w Paryżu
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Olimp w Paryżu
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Transformacja wymogiem XXI wieku
Wszystkie oczy na Bałtyk
Szkoleniowa pomoc dla walczącej Ukrainy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO