Na granicy turecko-syryjskiej zostaną rozmieszczone zestawy przeciwrakietowe Patriot. Taką decyzję podjęli szefowie dyplomacji państw Sojuszu. Prosiła o to Turcja, która obawia się, że prezydent Syrii, by stłumić trwający wewnątrz swojego kraju konflikt może użyć rakiet i zaatakować opanowane przez powstańców miejscowości przygraniczne.
Decyzja o rozmieszczeniu Patriotów zapadła na szczycie w Brukseli. Przedstawiciele Sojuszu Północnoatlantyckiego podkreślają, że to posunięcie defensywne. Obawiają się, że rząd prezydenta Baszar el-Assada, któremu nie udaje się stłumić wewnętrznego powstania, może uciec się do ostatecznych metod.
Międzynarodowi eksperci wybrali co najmniej trzy miejsca stacjonowania Patriotów w pobliżu granicy turecko-syryjskiej. Zestawy przeciwrakietowe trafią do prowincji Diyarbakır, Gaziantep i Malatya – podaje serwis CNN-Turk. Z kolei turecka telewizja NTV informuje, że Niemcy uzgodniły już z rządem w Ankarze przysłanie dwóch baterii. Jedną dostarczy również Holandia. Możliwe również, ze Patrioty przyślą także Amerykanie.
Jednak Niemcy i Holandia będą mogły wysłać do Turcji ludzi i sprzęt dopiero, gdy wyrażą na to zgodę ich parlamenty, a to może wydłużyć czas rozmieszczania Patriotów.
Niewykluczone, że NATO wesprze Turków także w inny sposób. Chodzi o skierowanie do ich kraju należących do Sojuszu samolotów wczesnego ostrzegania E-3 AWACS. W tym przypadku decyzje mogą zapaść szybko. Anonimowy dyplomata w Brukseli twierdzi, że Naczelny Dowódca Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie admirał James Stavridis może wydać taki rozkaz nie czekając na ministerialną akceptację.
Politycy zachodni ostrzegają reżim w Damaszku, by nie próbował używać broni chemicznej przeciwko ludności. Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen oświadczył, że gdyby do tego doszło, wywołałoby to natychmiastową reakcję społeczności międzynarodowej. Przedstawiciele władz syryjskich zapewniają jednak, że nigdy nie użyliby broni chemicznej, nawet „jeśli taką broń by mieli”. Damaszek nie przyznaje się bowiem do posiadania bojowych środków trujących. Ale według zachodnich wywiadów, syryjskie wojska mają około 1000 ton m.in. gazu musztardowego, VX i sarinu. W ich arsenale są wypełnione nimi bomby lotnicze, głowice bojowe rakiet i pociski artyleryjskie.
Obawy, że reżim w Damaszku może użyć broni masowego rażenia wynikają z rozwoju sytuacji w tym kraju. Syryjskie wojska zaczynają przegrywać konfrontację z powstańcami. Partyzanci poinformowali, że zablokowali bazę w okolicach Aleppo, w której jest 450 żołnierzy rządowych. Oblężonym odcięli dopływ wody. Jeden z bojowników twierdzi, że bazę mogliby łatwo zdobyć, ale chcą dać szansę żołnierzom reżimu, by przeszli na ich stronę. Niektóre media podają, że już ćwierć tysiąca ze stacjonujących w bazie żołnierzy uciekło i wielu z nich przystąpiło do powstańców.
Partyzanci coraz skuteczniej zwalczają też samoloty i śmigłowce. Według zachodnich i bliskowschodnich wywiadów zdobyli co najmniej 40 przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych. Kilka dni temu sparaliżowali funkcjonowanie międzynarodowego portu lotniczego w stolicy kraju. Ze względów bezpieczeństwa zagraniczne linie lotnicze od 29 listopada wstrzymały loty do Damaszku.
O pogarszającej się sytuacji w Syrii świadczą decyzje Unii Europejskiej i Organizacji Narodów Zjednoczonych o ograniczeniu swojej aktywności w tym kraju. Z Syrii wyjechał też kolejny członek władz, rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Dżihad Makdisi.
Źródła: BBC News, CNN, RIA-Novosti, Reuters, washingtonpost.com
autor zdjęć: www.defensie.nl
komentarze