W Wędrzynie na poligonie jest przerażająco zimno. Pada deszcz i wieje silny wiatr. W takich warunkach ćwiczą tam strzelcy wyborowi z 17 Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Za nimi już kurs walki wręcz, dobowe bytowanie w lesie, zajęcia na strzelnicach. Kiedy do nich dołączyłyśmy, ćwiczyli walkę w budynku.
W lesie, niedaleko poligonowej strzelnicy, stoi budynek. Żołnierze nazywają go „killing house”. Skąd wziął się na poligonie? Do jego zbudowania zainspirowali żołnierzy dwaj byli operatorzy GROM-u, którzy pomagają w szkoleniach strzelców wyborowych. – Chcemy podzielić się z nimi naszym doświadczeniem. Pokazać szkolącym się w Wędrzynie żołnierzom, na czym polega walka w „killing house” - mówią. Dodają jednak, że ten budynek to zaledwie namiastka takiego "killing housu", w jakim trenują np. sił specjane. - Ale podstawowe zasady działania możemy tu przećwiczyć – opowiada Naval, jeden z instruktorów, były żołnierz GROM-u. Dodaje, że prawdziwy „killing house” to najczęściej kilka pomieszczeń zbudowanych z kulochwytnych, pancernych ścian. Dzięki temu ćwiczący żołnierze mogą strzelać ostrą amunicją, nie narażając siebie ani kolegów na niebezpieczeństwo. W „killing housach” trenują m.in. siły specjalne Wielkiej Brytanii, Ameryki oraz polski GROM.
W Wędrzynie nie ma pancernych ścian, a jedynie folie rozwinięte na stelażach, ułożone tak, by żołnierze mieli wrażenie, że poruszają się po kilku pomieszczeniach. Jak mówią instruktorzy, to wystarczy, by ćwiczyć taktykę. Dzięki umiejętnościom zdobytym na takich szkoleniach żołnierze będą wiedzieli, jak poruszać się i walczyć na przykład w afgańskiej kalacie (gliniane domy mieszkańców Afganistanu), w której terroryści przetrzymują zakładników.
Jak wygląda szkolenie strzelców w Wędrzynie? Czterech żołnierzy w pełnym wyposażeniu, po cichu wchodzi do budynku. Kilka sekund później słychać pierwsze strzały. Udało im się zlikwidować terrorystów. Ale po chwili żołnierze dostrzegają, że przeciwnicy 150 metrów dalej przetrzymują zakładników. – Szybko ustawiam parametry karabinu SAKO – mówi jeden z nich. Pada strzał. Sytuacja jest opanowana, a zakładnicy wolni.
– To szkolenie ma pokazać żołnierzom, jak walczyć w pomieszczeniach – mówi nam Pittbull, instruktor, organizator szkolenia. – Praca strzelca to nie tylko wielogodzinne wyczekiwanie na cel, ale również działania dynamiczne. Strzelcy wyborowi także muszą umieć szybko reagować na zmieniającą się sytuację.
W każdym zadaniu podczas tego szkolenia żołnierze korzystali z innej broni. Podchodząc do budynku, mierzyli w stronę przeciwnika z Beryla. W pomieszczeniu najlepiej sprawdza się broń krótka (np. pistolet WIST). Aby jednak trafić cel z odległości pół kilometra, trzeba użyć broni precyzyjnej.
Strzelcy wyborowi działają w kilkuosobowych grupach. Muszą na sobie polegać. Zaufanie wypracowuje się latami. – Takie szkolenia na pewno też temu służą – mówią.
autor zdjęć: Ewa Korsak
komentarze