Strzelcy wyborowi – zazwyczaj przedstawiani, jak w pełnym maskowaniu leżą bez ruchu przez kilka godzin i czekają na właściwy moment, by oddać strzał. Jednak zanim strzelą do celu oddalonego o kilkaset metrów, muszą przejść kilkanaście kilometrów po terenie wroga. I dlatego szkolą się z czarnej taktyki, czyli tego, jak walczyć z przeciwnikiem w mieście.
– Jeśli wiecie, że w budynku jest tylko przeciwnik, musicie go najpierw zdezorientować. Najlepiej odwrócić jego uwagę, wrzucając do środka choćby petardę lub granat – mówi Naval, były operator GROM-u, który od kilku dni wspiera szkolenie strzelców wyborowych 17 WBZ. – Da wam to czas na skuteczne działanie.
Obserwujemy jeden z epizodów, który przećwiczyli strzelcy na wędrzyńskim poligonie. Właśnie tam przygotowano dla żołnierzy kilkanaście opuszczonych budynków z oknami bez szyb i drewnianymi drzwiami. Okolica wygląda ponuro, niczym opustoszałe miasteczko. Głuchą ciszę przerywają niekiedy strzały i wybuchy granatów.
Do pustych piętrowych budynków wchodzą kilkuosobowymi grupami. Przypominają duchy. Skradają się i mówią szeptem, by nie zdradzić nikomu swojej obecności. Muszą sprawdzić, czy w środku nie ma rebeliantów i czy to miejsce będzie dobrym stanowiskiem dla strzelca wyborowego. Nad właściwą taktyką i techniką ich działania ciągle czuwają byli specjalsi i instruktorzy z 17 Brygady. Korygują na bieżąco ich błędy. Żołnierze, wchodząc do budynku, osłaniają się wzajemnie przed atakiem przeciwnika i uczą się, jak szturmować pomieszczenia.
– Przekazujemy swoją wiedzę, nie zdradzając przy tym taktyki, którą obecnie wykorzystuje GROM – tłumaczy nam jeden z byłych żołnierzy tej jednostki. – Podpowiadamy im, jak planować operację, jak walczyć na krótkich odległościach i jak działać w terenie zabudowanym.
Takie dynamiczne szkolenie strzelców może kogoś zaskoczyć, bo o żołnierzach tej specjalności myśli się zwykle stereotypowo, że w pełnym maskowaniu leżą bez ruchu przez kilka godzin i czekają na właściwy moment, by oddać strzał.
Do czego wiedza z czarnej taktyki przyda się strzelcom wyborowym? Zanim strzelą do celu oddalonego o kilkaset metrów, powinni przygotować sobie odpowiednie miejsce do pracy. Żeby je znaleźć, muszą przejść nieraz kilkanaście kilometrów na terenie przeciwnika, przez miejscowe wioski i gospodarstwa. Wszędzie może czaić się niebezpieczeństwo. Dlatego tak ważne jest, żeby trenowali walkę na krótkich dystansach przy użyciu różnego rodzaju broni (pistolet, karabinek i karabin wyborowy).
Kiedy dotrą we właściwe miejsce, muszą w pierwszej kolejności uzbroić się... w cierpliwość. W swoich kryjówkach spędzają niekiedy bardzo dużo czasu.
– Na IX zmianie w Afganistanie byłem na stanowisku bez przerwy przez 5 dni – mówi Marcin, strzelec wyborowy z 17 WBZ. – Osłaniałem żołnierzy ze swojego plutonu, którzy sprawdzali okoliczne wioski. Obserwowałem teren ze znajdującego się niedaleko wzgórza. Byłem tam razem z kilkoma innymi żołnierzami, w tym z moim strzeleckim partnerem.
Zmiennik był mu potrzebny, bo nie sposób skupić wzroku na celu dłużej niż przez dwie godziny. Zwłaszcza, gdy żar leje się z nieba. – Spaliśmy i jedliśmy na zmianę, by wymieniać się obowiązkami. Najważniejsze podczas takiego zadania, to się nie zdekoncentrować, nie można na przykład myśleć o rodzinie – dodaje Marcin.
Więcej zdjęć ze szkolenia strzelców wyborowych możecie obejrzeć w galerii.
autor zdjęć: chor. Rafał Mniedło, Magdalena Kowalska-Sendek
komentarze