W pełnym rynsztunku, zamaskowani szli 30 kilometrów przez lasy. – Nikt nie może ich zauważyć, jeżeli zobaczą ich turyści nie zaliczam ćwiczeń – mówi instruktor. Strzelcy wyborowi z 17 Brygady Zmechanizowanej podczas marszu musieli m.in. zmierzyć się terrorystami przebranymi w mundury polskich żołnierzy.
Już się wydawało, że z powodu bardzo złej pogody – ulewy i wiatru – ćwiczenia zostaną odwołane. Ale organizator szkolenia tylko się uśmiechnął: – Dobrej pogody się nie zamawia, trzeba sobie radzić w każdych warunkach.
Zanim strzelcy ruszyli w długą trasę po wędrzyńskich lasach, przeszli trening strzelania. Przyda się przed zawodami „Long Shot”, w których walczą najcelniejsi żołnierze z całego świata. Swoją reprezentację będzie tam miała także brygada międzyrzecka. Żeby sprawdzić broń i swoje umiejętności żołnierze leżeli w błocie i z kilkuset metrów strzelali z broni precyzyjnej SAKO i Alex oraz karabinu TOR.
Do oddania strzału przygotowują się bardzo dokładnie. Ważna jest odpowiednia pozycja, dokładne pomiary wiatru, celne oko i cierpliwość. – Nie można być porywczym. To zadanie wymaga skupienia i koncentracji – mówi jeden z ćwiczących.
Po pięciu godzinach zajęć na strzelnicy żołnierze ruszają w trzydziestokilometrowy marsz. Trasę wyznaczono wzdłuż torów kolejowych w okolicach Wędrzyna. Na sobie mają ubrania maskujące, czyli maskałaty, dwudziestokilogramowe plecaki i broń. – Najważniejsze, żeby nikt ich po drodze nie rozpoznał. Jeśli zobaczą ich przypadkowi turyści, nie zaliczam zadania – mówi instruktor. – Oznacza to bowiem, że strzelcy nie dostrzegli ich pierwsi.
Marsz został dokładnie zaplanowany. – Nie chodzi tylko o to, żeby pokonać te kilkadziesiąt kilometrów – mówi instruktor z 17 WBZ. – Przygotowaliśmy dla nich scenariusz, który co kilka kilometrów będzie zaskoczeniem. Sprawdzimy, jak się zachowują w trudnych sytuacjach.
W scenariuszu ćwiczeń założono, że w okolicy są terroryści przebrani w mundury polskich żołnierzy. Poruszają się skradzionymi samochodami, a kilka dni wcześniej zaatakowali polski patrol.
Już pół godziny po rozpoczęciu marszu padły pierwsze strzały. Ranny został jeden z żołnierzy. To kolejne zadanie dla ćwiczących: muszą udzielić mu pierwszej pomocy i wezwać profesjonalne siły medyczne.
Kilka kilometrów marszu mija spokojnie. – To także celowa cisza. Strzelcy nigdy nie powinni tracić czujności – mówi jeden z brygadowych instruktorów. Nie bez powodu – po chwili dochodzi do kolejnego ataku terrorystycznego. Szybka wymiana ognia, ginie pięciu terrorystów, ale ranny zostaje też jeden ze strzelców. Koledzy udzielają mu pomocy i wzywają zespół ratunkowy.
Tak maszerują do późna w nocy, mierząc się nie tylko z wrogiem, ale też z trudnym terenem: lasami, wzgórzami i strumieniami. Z każdym kilometrem coraz bardziej dokucza im ciężki plecak i przemoczony mundur. Do bazy docierają dopiero około godziny 22.
Podczas kolejnych treningów dystans będzie systematycznie zwiększany, tak by pod koniec maja żołnierze w pełnym rynsztunku przeszli 120 kilometrów w trzy dni.
Zgrupowanie poligonowe zakończą za kilka dni. Zanim wrócą do domów będą jeszcze trenować walkę w mieście, przejdą tzw. labirynt psychologiczny (w ciemności pokonają podziemne tunele) i będą kontynuować trening strzelecki.
autor zdjęć: Rafał Mniedło
komentarze